Niestety walki w Hamburgu nie zakończyły się wraz z końcem szczytu G20. Jeszcze w nocy dochodziło do kolejnych ataków i aktów wandalizmu. Oddziały policji po raz kolejny interweniowały używając armatek wodnych. Znacząco powiększył się także bilans rannych. Do Hamburga udał się dzisiaj ze specjalną wizytą prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier.
Szczyt G20 w Hamburgu oficjalnie zakończył się, nie ustały jednak walki w mieście. A ostatnia noc, była kolejną niebezpieczną w tym mieście. Policja musiała interweniować po raz kolejny, do rozpędzenia skupisk antyglobalistów użyła armatek wodnych. Po raz kolejny nie obyło się bez rannych.
Protesty antyglobalistów i ruchów skrajnie lewicowych rozpoczęły się jeszcze przed szczytem G20. Już w czwartek w nocy Hamburg zamienił się w pole walk demonstrantów z policją. W protestach nazwanych przez organizatorów „Welcome to hell” (witamy w piekle) mogło wziąć udział nawet 100 tys. osób.
Dwa dni intensywnych zamieszek, plądrowania sklepów, pożarów i ataków na policję, spowodowały, że Hamburg wygląda w niektórych miejscach jakby toczyła się w nim regularna wojna:
Największe walki miały miejsce w nocy z piątku na sobotę. Policja była zmuszona użyć gazu i armatek wodnych. Media informowały, że do sobotniego popołudnia zatrzymano 265 osób, a 143 z nich trafiło do aresztu.
„Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla aktów agresji, grabieży, ataków na policjantów (…) Kto działa w taki sposób, stawia się poza naszą wspólnotą demokratyczną” – powiedziała Angela Merkel komentując walki w Hamburgu. Ostatnie doniesienia w niemieckich mediach informują o 476 rannych funkcjonariuszach. Portale informują również o setkach rannych demonstrantów.
Jak informuje Deutsche Welle, dzisiaj Hamburg odwiedził prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier, który nie krył oburzenia. „To, co zobaczyłem, wstrząsnęło mną do głębi i wprawiło w osłupienie” – powiedział Steinmeier.
Władze przyznają, że część chuliganów działała bez żadnych hamulców podpalając, niszcząc m.in. samochody, mienie publiczne i okradając okoliczne sklepy. Steinmeier określił zamieszki w Hamburgu mianem „ślepej furii”, którą kierowały się te grupy. Przyznał także, że to największe natężenie przemocy wobec niemieckiej policji od lat.