Seria zwycięstw trwa. Reprezentacja Polski pokonała Wenezuelę 3:1 w piątym spotkaniu rozgrywanym w ramach Pucharu Świata. Teraz przed naszymi siatkarzami dzień przerwy.
Wynik lepszy niż gra
Stephane Antiga postanowił wprowadzić w pierwszej szóstce kilka zmian, dając odpocząć najważniejszym zawodnikom. Zmiennicy jednak mieli problem, by dobrze wejść w spotkanie, przez co Wenezuelczycy byli w stanie toczyć walkę punkt za punkt (6:6). Po pierwszej przerwie technicznej nasi siatkarze powoli osiągali solidną przewagę, lecz zdobywanie punktów nie przychodziło im tak łatwo, jak zakładano (14:11). Siatkarze z Ameryki Południowej nie odpuszczali, a dzięki trzem blokom z rzędu byli w stanie wyjść na prowadzenie (16:17). Polski trener zareagował na to przerwą na żądanie, która pomogła zmienić ustawienie. Do samego końca seta trwała jednak bardzo wyrównana gra, w której lepsi okazali się Wenezuelczycy (25:27).
Czytaj także: Puchar Świata: Polacy słabsi od Włoch
Po pierwszej zmianie stron, nie doszło do znaczącej zmiany na parkiecie. Obie drużyny wciąż grały niemalże równo, a nasza dwupunktowa przewaga wynikała tylko z asa serwisowego posłanego przez Karola Kłosa (7:5). Powoli eliminowaliśmy błędy, których w pierwszym secie było aż 13, lecz z kolei nie mogliśmy zagrać skutecznie blokiem. Z czasem „biało-czerwoni” zaczęli grać coraz lepiej, co odzwierciedlał wynik (12:9). Drużyna stojąca po drugiej stronie siatki utrzymywała bardzo dobre przyjęcie, lecz zdarzały im się niewymuszone błędy, które uniemożliwiały im pozostawanie w granicy remisu. Gdy wydawało się, że wszystko mammy pod kontrolą (18:14), „Orły” pogubiły się w swoich poczynaniach, wyciągając pomocną dłoń dla Wenezueli, która prowadzona na boisku przez Kevina Pirenue, doprowadziła do wyrównania (19:19). Po raz kolejny doszło do emocjonującej końcówki, która tym razem padła naszym łupem, za sprawą świetnych dwóch bloków Marcina Możdżonka (25:23).
Krótka przerwa dobrze wpłynęła na polskich graczy, którzy szybko zamierzali ustawić set pod siebie, za sprawą trzech punktowych zagrywek Dawida Konarskiego (6:2). Po uzyskaniu bezpiecznej przewagi, Polacy zaczęli grać dużo spokojniej, zmuszają oponentów do błędów (13:9). Wenezuelczycy nie potrafili poukładać swoich szyków, a ich główna armata – Pirenua – marnowała kilka dogodnych okazji. Mając już pełen komfort grania, gracze prowadzeni przez Antigę byli nie do zatrzymania, powiększając swoje prowadzenie. Swoją szansę na grę otrzymał także Artur Szalpuk, który popisał się kilkoma dobrymi atakami (20:13). Drużyna Wenezueli nie potrafiła już powrócić do tej partii, gładko ulegając 25:16.
Wydawało się, że poprzedni set jest zwiastunem tego, że nasza kadra w końcu złapała swój optymalny poziom. Początek czwartej części znów wprowadził jednak nutkę niepewności, gdyż ponownie po naszej stronie zaczęły pojawiać się proste błędy, przez które to my musieliśmy gonić wynik (4:7). Co prawda straty zostały szybko zniwelowane, lecz Polacy nie mieli już pomysłu, jak „odjechać” na kilka punktów, przez co kibice zgromadzeni w hali oglądali siatkarską wymianę ciosów (13:13). Wenezuelczycy czuli, że jeszcze mogą przedłużyć spotkanie, dlatego za wszelką cenę starali się oni utrzymać jak najbliżej Polski (19:18). Szczególnie u naszych rywali bardzo dobrze zaczął funkcjonować atak, na który nie potrafiliśmy zareagować blokiem. Po zdobyciu 20 punktu wszystko zaczęło się wymykać z pod kontroli, gdyż Wenezuelczycy zdobyli trzy „oczka” z rzędu, co spowodowało, że na tablicy pojawił się wynik 20:22. Stephane Antiga widząc problem, wziął przerwę dla swych graczy, która okazała się świetnym ruchem, gdyż po powrocie na parkiet zdobyliśmy cztery punkty z rzędu. Później co prawda zablokowany został Konarski, lecz po chwili ten sam zawodnik zakończył spotkanie (25:23).
Polska – Wenezuela 3:1 (25:27, 25:23, 25:16, 25:23)
MVP: Dawid Konarski