Nie milkną echa kontrowersyjnej próby samotnego zdobycia szczytu K2 przez Denisa Urubko. Himalaista ostatecznie powrócił do bazy i postanowił opuścić wyprawę. Jego decyzję skomentował w rozmowie z „Wirtualną Polską” Rafał Fronia, który nie kryje rozczarowania postawą Urubki.
Dwa dni temu Denis Urubko zaskoczył wszystkich próbą samodzielnego zdobycia szczytu K2. Ostatecznie samotny atak Urubki się nie powiódł. Choć w niedzielę himalaista dotarł w okolice obozu trzeciego na wysokości ok. 7200 m., to warunki były jednak zbyt trudne, głównie ze względu na siłę wiatru, aby mógł kontynuować wspinaczkę. Urubko powrócił do bazy i początkowo nie chciał z nikim rozmawiać. Później ogłosił decyzję o opuszczeniu wyprawy, co zaakceptowała reszta zespołu.
Rafał Fronia skomentował decyzję Denisa Urubki
Wcześniej na temat opuszczenia wyprawy przez Urubkę wypowiedział się m.in. Krzysztof Wielicki i Janusz Majer. Teraz głos w sprawie zabrał Rafał Fronia, który był zmuszony przerwać wyprawę po wypadku, na skutek którego doznał uszkodzenia ręki.
Czytaj także: Wyprawa na K2: Polacy zablokowali Denisowi Urubce dostęp do internetu? Jest oświadczenie Wielickiego
Fronia twierdzi, że Denis Urubko wybierając się samotnie na szczyt K2 podjął tak naprawdę decyzję o wykluczeniu siebie z narodowej wyprawy na K2.
Wyjechaliśmy tam jako drużyna, a nie wyobrażam sobie, by reprezentant Polski w piłce nożnej powiedział selekcjonerowi: „od teraz nie gram w ataku, tylko na bramce, a tego z bramki wyrzuć”. Są pewne granice, a Denis je przekroczył, wychodząc do góry i innej decyzji nie mogło być. Gdyby on sam takiej decyzji nie podjął, to pewnie podjąłby ją kierownik. Nie wyobrażam sobie, by którykolwiek z uczestników wyprawy byłby w stanie związać się z nim liną i iść do góry – powiedział Fronia.
Straciliśmy do siebie zaufanie. Byliśmy teamem, a Denis z niego wystąpił. Jeśli ktoś traktuje wszystkich w taki sposób, to nie zasługuje na to, by nadal być partnerem w tej wyprawie – dodał.
Fronia zdradził również, że w poniedziałek rozmawiał z kolegami z bazy, którzy jeszcze czekali na Denisa Urubkę. Mówili jedno: czasem w górach postępujemy w taki sposób, że możemy stracić jednego przyjaciela, ale zrobić coś takiego, by stracić wszystkich na raz? To trzeba się postarać – relacjonuje.
Fronia podkreśla, że zachowanie Urubko oznaczało narażenie nie tylko wyprawy, ale też każdego z kolegów. Gdyby cokolwiek złego się wydarzyło, byliby oni zobligowani do ratowania życia swojego kolegi – nawet takiego, który nadwyrężył ich zaufanie. Naraził kolegów dla swoich partykularnych interesów. Mam o nim dobre zdanie, ale co nim kierowało? Nie mam pojęcia – dodaje.
Denis Urubko: „Nie mam za co przepraszać”
Po zejściu do bazy, Denis Urubko powiedział, że jest usatysfakcjonowany swoją próbą. – To była moja szansa na to, by coś zrobić, a nie tylko siedzieć w bazie. Podjąłem się ataku szczytowego i tak naprawdę jestem usatysfakcjonowany, bo to zrobiłem. Bez tego byłbym wściekły – mówił.
Urubko zdradził również, że zawrócił z powodu fatalnych warunków atmosferycznych. – Wróciłem bez zdobycia szczytu. To była bardzo ryzykowna sytuacja. Było bardzo dużo śniegu, a widoczność była zerowa. Warunki były bardzo złe. W takich okolicznościach moją jedyną decyzją musiał być odwrót – powiedział.
Czy rosyjski himalaista przeprosiłby towarzyszy wyprawy za swoją decyzję? Jego odpowiedź nie pozostawia wątpliwości. – Myślę, że nie mam za co przepraszać. Oni też nie są aniołami. Krzysztof Wielicki pozwolił mi wejść do obozu trzeciego, a później kazał mi wrócić z powodów, których nie rozumiem. Ok, jesteśmy mężczyznami, himalaistami – nikt nie przeprosił mnie za ich błędy i moje zdanie zostaje takie samo – dodał.
Pozostali himalaiści kontynuują próbę zimowego zdobycia K2. Mają czas do 20 marca.
Źródło: sportowefakty.pl, wMeritum.pl