Zawieszenie obowiązku odbywania zasadniczej służby wojskowej wprowadzono w Polsce w 2008 roku. Odbyło się to przy dość dużym poparciu społeczeństwa. Dlaczego? Gdyż przeciętny człowiek w naszym kraju najpierw myśli o sobie – w tym przypadku, aby nie musieć iść „w kamasze” – a dopiero potem o konsekwencjach. Błędy w postrzeganiu rzeczywistości wśród naszych rodaków to jedno, ale popełnianie ich przez rząd, który stanowić powinien elitę intelektualną to coś zupełnie innego.
Powszechnie panująca radość minęła dziś, gdy okazało się, że sojusze jakie zawarło nasze państwo są nic niewartymi świstkami papieru, a mocarstwa z nami sąsiadujące, mimo uśpienia nie zmieniły swych zapędów. Agresywna polityka Rosji dziś dla niektórych jest szokiem. Inni głoszą, że Lech Kaczyński przemawiając w Gruzji przewidział to. Jedni i drudzy są więc oderwani od rzeczywistości. Czy nikt już nie pamięta, że w pierwszej połowie ubiegłego wieku rosyjskie wojska „gościły” w naszym kraju czterokrotnie, zaś ostatnim razem wizyta ta trwała kilkadziesiąt lat? Nie trzeba być jasnowidzem. Wystarczy przestudiować karty historii, a inne powiedzenie głosi, że ta kołem się toczy.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Jesteśmy teraz świadkami politycznego sporu o charakterze stricte propagandowym, mającym na celu znalezienie winnego bezsilności militarnej Polski. Tymczasem ustawa była projektem PO, weszła w życie dzięki głosom większości, a podpisał się pod nią ówczesny prezydent. Kto więc jest winny? Wszyscy.
Najdziwniejszym w całej tej sytuacji wydaje się więc angażowanie państwa bezsilnego, w konflikty polityczne mogące przerodzić się w militarne. Rzekome popieranie przewrotu na Ukrainie, by wyrwać ją spod wpływów Rosji, jest w rzeczywistości wynikiem zwykłych fobii, a te są przyczyną działań irracjonalnych. Jako działacz narodowy, gdy dyskutowałem na temat ten z osobami powiązanymi z „pro-Ukraińską opcją” zarzucano mi „rusofilię” i „agenturę”. Problem jednak w tym, że osobiście nie jestem w stanie stwierdzić do kogo żywię większy uraz – Rosji, czy post-banderowskiej Swobody? I szukać mniejszego zła nie mam zamiaru. Może naiwnie, ale uważam, że zło (mniejsze, czy większe) zawsze jest złem. Niestety, w świadomości Polaków zanikło coś takiego jak „trzecia opcja”, czyli możność posiadania własnych „nie czarnych lub białych” poglądów na daną sytuację.
Nie ukrywam, że jeśli chodzi o Ukrainę wykazuję się egoizmem – który zapewne zostanie określony przez niektórych szowinizmem – i bardziej niż to co się dzieje z Krymem martwi mnie los mojej Ojczyzny, która narażana jest przez głupie pobudki zatytułowane „za wolność naszą i waszą”. Wielu próbowało wykazać mi słuszność odwiedzania majdanu przez naszych VIP-ów, jednak za każdym razem stawał mi wtedy przed oczyma niemiecki filmik propagandowy, na którym rzekomi polscy ułani atakują szablami czołgi. Zastanawiam się przy tym, czemu już na początku rozpoczynamy walkę o honor… Honor i nic więcej? Określanie tych działań mianem interesu narodowego jest dla mnie o tyle niezrozumiałe, że w zaistniałej sytuacji pojmuję go jako zapewnienie poczucia bezpieczeństwa obywatelom Polski. Nie dostrzegam go natomiast w kłuciu igłą w stopę niedźwiedzia – zwłaszcza, że poza tą igłą nie mamy nic. Nie mamy sojuszników, nie mamy armii, nie mamy zaplecza. Mam natomiast nieodparte wrażenie, że ktoś tu pręży usilnie zwiotczałe mięśnie naprzeciw kulturysty, choć sam przez kilka lat zaniedbywał siłownię. Niestety, zmuszony jestem mówić to jako człowiek, którego wojsko ominęło. Tym bardziej mi wstyd, że jeśli nie daj Boże… Powołanie otrzyma mój spracowany ojciec, a nie ja. Wstyd mi nie tyle za siebie, co za winnych tej sytuacji – odrealnionych polityków i pseudointeligencję zasiadającą w budynku, który dzięki nim nie tylko z zewnątrz przypomina cyrk.
Czy zatem jako narodowiec jestem – jak mi się próbuje wmówić – „ruskim agentem”? Nie. Rosję traktuję jako odwiecznego wroga mojej ojczyzny. To co można mi zarzucić to egoizm, bo nad interes sąsiadów stawiam bezpieczeństwo mojej Ojczyzny. Ubolewam przy tym nad brakiem rozwagi i poszanowania pokoju – pokoju podpartego stałą gotowością do wojny.
Autor: Piotr Hrabski, Obóz Narodowo-Radykalny
Fot.: wikimedia commons