W Bukowinie pod Lęborkiem rozegrały się makabryczne sceny. 30-letni kierowca rozbił auto na drzewie, a następnie spłonął w samochodzie. Wszystko działo się na oczach świadków, którzy nie byli w stanie pomóc poszkodowanemu z powodu zakleszczenia w pojeździe.
Jak informuje Radio ZET, koszmar rozegrał się w poniedziałek około godz. 18.30 na drodze wojewódzkiej nr 214 w miejscowości Bukowina, niedaleko Lęborka (woj. pomorskie). Osobowa dacia poruszała się prostym odcinkiem drogi. W pewnym momencie z niewyjaśnionych przyczyn kierowca stracił panowanie nad pojazdem i rozbił się na przydrożnym drzewie.
Siła uderzenia była tak duża, że pojazd stanął w płomieniach. „Fakt” relacjonuje, że świadkowie próbowali ratować kierowcę, nie byli jednak w stanie tego zrobić. 30-latek spłonął w samochodzie. Wiadomo, że pochodził z Wejherowa.
Tragedię skomentował kpt. Radosław Wroński z Państwowej Straży Pożarnej w Lęborku, cytowany przez serwis lebork.naszemiasto.pl. „W trakcie uderzenia doszło do pożaru samochodu. Podróżowała nim jedna osoba” – powiedział.
Strażak wyjaśnił, że osoby postronne nie mogły udzielić pomocy „ze względu na brak dostępu do pojazdu i zakleszczonego poszkodowanego”.
Przeczytaj również:
- Kierowca TIR-a był tak pijany, że wypadł z pojazdu podczas kontroli policji
- Szokujący wypadek, zdjęcia mrożą krew. Nie żyje dwóch 19-latków
- „Matka powiedziała, że śpi”. Na jaw wyszły nowe fakty ws. śmierci 8-letniego Kamilka z Częstochowy
Źr. Radio ZET; facebook