We wtorek wieczorem w gdyńskiej redakcji agencji Reutersa padły strzały. Na miejscu błyskawicznie pojawili się antyterroryści, którzy zatrzymali 30-letniego Białorusina. Mężczyzna był pracownikiem tej firmy. O sprawie poinformowało Radio Gdańsk.
Tuż przed godziną 19:00 do gdyńskiej redakcji agencji Reutersa wtargnął 30-letni mężczyzna uzbrojony w pistolet i broń długą. Pracownicy wpadli w panikę i natychmiast wezwali policję. Antyterrorystom udało się schwytać Białorusina. W redakcji padły dwa strzały oddane przez napastnika. Ostatecznie nikomu nic się nie stało.
Mężczyzna był pracownikiem firmy. 30-letni Stjepan pochodzi z Białorusi. Zazwyczaj brał popołudniowe zmiany od 16:00. Był zamknięty w sobie, nawet nie odpowiadał nam cześć, nie miał w pracy kolegów, często dzwonił do swojej rodziny. W firmie zajmował się wprowadzaniem do bazy raportów firm – powiedziała anonimowo pracownica Reutersa w rozmowie z Radiem Gdańsk.
Czytaj także: Niekoronowany król Polski. 155 lat temu urodził się Karol Stefan Habsburg
Choć w zdarzeniu nikt nie ucierpiał, to do tragedii było bardzo blisko. Świadkowie relacjonują, że napastnik nie zdążył otworzyć do nich ognia, ponieważ został szybko obezwładniony przez jednego z pracowników redakcji. Wkrótce na miejscu pojawiła się policja. Wyglądało to tak, jakby chciał do nas strzelać i gdyby nie zimna krew jednego z naszych kolegów, mogłyby być ofiary – powiedziała reporterowi Radia Gdańsk jedna z pracownic.
Białorusin zatrzymany w związku ze strzałami przebywa w Polsce legalnie. Policja zabezpieczyła pistolet i długą broń sportową, które zostaną zbadane przez balistyka. Śledztwo formalnie jeszcze nie ruszyło – powiedziała Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Czekamy na zgromadzone wczoraj materiały, później podejmiemy decyzję co do dalszego toku czynności w tej sprawie – dodała.
Źródło: radiogdansk.pl
Fot.: Flickr/Piotr Drabik