Na wiecu chłopskim w Warszawie w grudniu 1916 roku rozdawano odezwę: „Arcyksiążę Karol Stefan ma 56 lat. W żyłach jego płynie krew następujących królów polskich: Mieszka I, Bolesława Chrobrego, (…) Władysława Jagiełły, Kazimierza Jagiellończyka. Jest katolikiem od urodzenia. Doskonale mówi po polsku. Dzieciom swoim dał polskie wychowanie. Dwie córki wydał za Polaków. (…) Popiera gorąco polski przemysł ludowy. Opiekuje się serdecznie rannymi żołnierzami Polakami. Podczas najcięższych czasów dla narodu polskiego on jeden stał po stronie narodu polskiego, brał udział w polskich uroczystościach narodowych. Gdzie znajdziemy lepszego króla? Połączmy się wszyscy pod hasłem: Niech żyje król Polski Stefan II!„.
155 lat temu, 5 września 1860 roku w Židlochovicach w Czechach, urodził się Karol Stefan Habsburg. Kto dziś pamięta o tej postaci? A miał zostać królem Polski, którą wybrał za swą ojczyznę…
Jego rodzicami byli Karol Ferdynand Habsburg i jego żona arcyksiężniczka Elżbieta.
Arcyksiążę w wieku 15 lat rozpoczął naukę w Cesarskiej Akademii Morskiej w Fiume. Jego krewni raczej nie korzystali z nauki w państwowych szkołach, pobierając nauki u prywatnych nauczycieli. Szczególnie interesowały go żeglarstwo, podróże i okręty. Karierę wojskową rozpoczął od służby w elitarnym regimencie piechoty cesarza Franciszka Józefa w 1876 roku w randze podporucznika.
Polskość z wyboru
Trudno powiedzieć kiedy Karol Stefan postawił na Polskę. Prawdopodobnie w ostatnich latach XIX wieku. Po stryju Albrechcie odziedziczył majątek w Żywcu. Sympatyzował ze swoją nową ojczyzną. Wielu współczesnych podkreślało, że Karol Stefan zaczął się uczyć historii i języka polskiego, który bardzo szybko opanował. Początkowo często przebywał poza Polską na wyspie Lussin, gdzie od 20 lat był właścicielem posiadłości Podjavori, czy też w Wiedniu, jednak rozbudowywał zamek w Żywcu, co było dowodem, że buduje godną swojej pozycji rezydencję, w której wkrótce miał zamieszkać. Do tych działań angażował niemal wyłącznie artystów i rzemieślników polskich, pomimo, że czasami nie był z nich zadowolony. Przy pomocy Jerzego hr. Mycielskiego poszukiwał i gromadził obrazy przedstawiające tych królów polskich, którzy pojęli za żony Habsburżanki. Po kilku latach uczynił następny krok: wydał swoją córkę za Polaka – Hieronima Radziwiłła. Dla arcyksiężniczki Renaty związek małżeński z Hieronimem Radziwiłłem był niemalże mezaliansem.
Siostra Karola Sterana – Maria Krystyna, która wcześniej odwiedzała go w Żywcu, była królową hiszpańską. Przyrodnia siostra Maria Teresa była żoną następcy tronu bawarskiego, który objął wkrótce rządy w Bawarii. Dlaczego zatem on – Karol Stefan – nie miałby być królem Polski?
Miał dobre wzorce. To dzięki poprzedzającym go Habsburgom zawitał na Żywiecczyznę przemysł, co umożliwiło dalszy jej rozwój. Najpierw w majątku Obszar, a później w Węgierskiej Górce zbudowali oni kuźnię żelaza. Jego stryj utworzył Dyrekcję Dóbr Żywieckich oraz m.in. założył w 1856 roku znany do dziś browar żywiecki.
Urządzaniem przygotowanych przez murarzy i malarzy pokoi w pałacu żywieckim Karol Stefan zajmował się osobiście wraz z całą rodziną. W jednym z telegramów do zarządcy zamku napisał: Mebli nie wnosić, sam to chcę zrobić. Starał się kontrolować wszystkie prace i wydatki. Był bogaty, ale nie rozrzutny.
W czasie, gdy odwiedziła go królowa Maria Teresa wywiązała się rozmowa:
– Wiesz Stefanie, a ta obsługa to byli Niemcy czy Austriacy? – zapytała królowa.
– Mylisz się, to byli Polacy – powiedział arcyksiążę.
– No nie mów, Polacy to naród półdziki – odparła zdziwiona siostra Karola Stefana.
– Bardzo się mylisz, to naród bardzo dobry i inteligentny – bronił Polaków żywiecki Habsburg.
Hrabia Żywiecki
Habsburgowie opiekowali się przytułkiem dla starców. Dobroć arcyksięcia była wykorzystywana wielokrotnie nie tylko przez żebraków, ale i mieszkańców gminy, na terenie której położony był zamek.
Jego pozycja w Galicji była szczególna. Postawa żywieckiego Habsburga wobec Polaków, jego słowa o chwalebnej przeszłości Polski, umiłowaniu tego kraju i jego mieszkańców, wychodziły poza tradycyjne mowy i fałszywe zachowania arystokratów niemieckich, austriackich czy rosyjskich. Było to wyjątkowe i sprawiało wrażenie szczerego zaangażowania. Gdy arcyksiążę nauczył się już dobrze mówić po polsku, lubił wdawać się incognito w rozmowy tak, by rozmówca nie zorientował się z kim ma do czynienia. Zwiedzał z umiłowaniem Wawel, oglądając skarby związane z historią Polski w katedrze wawelskiej. Używał tytułu „hrabia Żywiecki”, a nie „arcyksiążę Austriacki”. Starał się też upowszechniać używanie polskiej nazwy miasta Żywiec, a nie Saybusch, wbrew austriackiej administracji i prasie. Rodzina zaangażowała się w życie miasta. Pomagała biednym dzieciom, finansując ich dożywianie w szkole, arcyksiążę starał się wybudować linię kolejową łączącą Żywiec z Oświęcimiem. Niestety zbliżająca się wojna uniemożliwiła jej realizację. Przeprowadzane inwestycje, zaopatrywanie się przez dwór u kupców w mieście, rozwój przedsiębiorstw arcyksiążęcych, w tym browaru, sprzyjał pomyślnemu i szybkiemu rozwojowi miasta. Karol Stefan był nowoczesnym człowiekiem, który odważnie korzystał z nowinek technicznych. Jedną z nich był automobil. W 1908 roku doszło do zaręczyn z Hieronimem Radziwiłłem. W 1913 roku odbył się kolejny ślub – najmłodszej córki Machtyldy z Olgierdem Czartoryskim. Arcyksiążę utrzymywał kontakty także z polskimi artystami. Doceniał obrazy Wojciecha Kossaka i nawet objął protektoratem grupę artystyczną, którą założył malarz. Drugą pasją Karola Sterana była gra na fortepianie. Podobno był wspaniałym interpretatorem Chopina, znał się z Paderewskim.
Król?
Ważnym elementem polityki Austro-Węgier była kwestia polska. Od ponad stu lat Polacy marzyli o niepodległym państwie. Austriacy, choć mówili o pojawieniu się Polski pod berłem cesarza austriackiego, równie gorliwie zabiegali, by tak się nie stało, obawiając się, że podobne rozwiązanie stanie się wzorcem dla innych narodów monarchii. Jeszcze przed wybuchem wojny w prasie niemieckiej ukazała się seria artykułów zatytułowanych Odbudowanie Królestwa polskiego, w którym uznawano prawdopodobieństwo odrodzenia Polski. Polscy działacze niepodległościowi wiązali spore nadzieje z Austro-Węgrami, m.in. z uwagi na autonomię galicyjską i pierwszorzędne role polskich polityków w państwie. Przykład Węgier nasuwał nadzieję na przekształcenie dualistycznego państwa w trialistyczne – austro-węgiersko-polskie. Wraz z wybuchem wojny Karol Stefan, pomimo, że jego brat został głównodowodzącym armią austro-węgierską, pozostał na uboczu głównych spraw wojskowych. W tej dziedzinie zastępowali go synowie, wysłani na front wschodni. Karol Stefan wspierał ofiary wojny, poszkodowanych w pożarze mieszkańców Zembrzyc koło Suchej Beskidzkiej, podarował 6000 koron oraz dużą ilość produktów spożywczych. Niebawem cesarz powierzył mu opiekę nad pomocą potrzebującym w całej monarchii. Jeździł kontrolując magazyny, w których gromadzono żywność, ubrania i meble dla potrzebujących. W swej działalności nie zapominał o Polakach. Głośne były wizyty arcyksięcia w grudniu 1914 roku u rannych legionistów w wiedeńskim szpitalu, potem także w Krakowie. W pełni popierał zaangażowanie młodych do walki w legionach. Wnuczka arcyksięcia wręczała wyjeżdżającym żołnierzom białe i czerwone goździki. Kiedy po przemówieniach, grano odjeżdżającym z dworca żołnierzom Mazurka Dąbrowskiego, arcyksiążę stał na baczność. Świadkowie mówili, że jego przejęcie było tak duże, że drżał na całym ciele. Mieszkańcy Żywca dawali wyraz poparcia dla idei monarchii i godności królewskiej dla arcyksięcia, wykrzykując przy różnych uroczystościach, w których brał udział „Niech żyje przyszły król Polski, Stefan II!”. Ciągle jednak dyskusja o polskim państwie obracała się w sferze marzeń, plotek, domysłów i mglistych deklaracji.
„Ceremonia odbędzie się w warszawskiej katedrze”
4 sierpnia 1915 r. Warszawę opuściły rosyjskie władze, a następnego dnia wkroczyły do niej wojska niemieckie. Redaktorzy The New York Timesa zamieścili relację, że wkrótce w katedrze warszawskiej, arcyksiążę Karol Stefan zostanie koronowany na króla Polski. Tymczasem w odbytej w październiku 1915 roku austro-węgierskiej Radzie Koronnej ustalono, że rozwiązanie kwestii polskiej nie było i nie jest celem wojennym Austro-Węgier, w związku z czym odrzucono koncepcję trializmu. Polacy zaś mieli już jednak dość pustych, mglistych obietnic o kształcie państwa polskiego.
Kandydatura była poważnie dyskutowana i rozważana przez władze, zarówno Austro-Węgier, jak i Niemiec. W końcu października 1916 roku, z Warszawy do Wiednia i Berlina wyjechała polska delegacja z postulatami, wśród których było powierzenie regencji Karolowi Stefanowi. W ten sposób wyrażone zostało poparcie także Polaków, nie tylko wśród elit. Krążyły też opinie, że jest to kandydat poważnego odłamu Legionów. Za ogłoszonym 5 listopada 1916 roku słynnym aktem nie padła oficjalna deklaracja wskazująca przyszłego króla. Jeszcze w listopadzie i grudniu tego roku wydawało się, że kandydatura jest pewna. Informują o tym w swoich pamiętnikach uczestnicy tych wydarzeń. Na wiecu chłopskim w Warszawie w grudniu 1916 roku rozdawano odezwę z treścią „Niech żyje król Polski Stefan II” oraz takim tekstem: „Arcyksiążę Karol Stefan ma 56 lat. W żyłach jego płynie krew (…) królów polskich (…). Jest katolikiem od urodzenia. Doskonale mówi po polsku. Dzieciom swoim dał polskie wychowanie. Dwie córki wydał za Polaków. Jest bardzo wykształconym człowiekiem i opiekunem najwyższej polskiej instytucji naukowej, krakowskiej Akademii Umiejętności. Jako admirał zna się na armatach i maszynach. Jest znakomitym gospodarzem. Popiera gorąco polski przemysł ludowy. Opiekuje się serdecznie rannymi żołnierzami Polakami. Podczas najcięższych czasów dla narodu polskiego on jeden stał po stronie narodu polskiego, brał udział w polskich uroczystościach narodowych. Gdzie znajdziemy lepszego króla? Połączmy się wszyscy pod hasłem: „Niech żyje król Polski Stefan II!”.
W listopadzie 1916 umiera sędziwy Franciszek Józef, sprawa kandydatury na polski tron musiała zostać odsunięta w czasie. 22 marca 1917 Rada Koronna przyjęła rezolucję, że Austro-Węgry oddają niemal sprawę Polski Niemcom, koncentrując się na Bałkanach. Mijały miesiące. Państwa centralne przyjęły taktykę wyczekiwania i odwlekania sprawy polskiej. Także sami pracownicy arcyksięcia, których wysłał na front czuli zniecierpliwienie i niechęć do walki w imię cesarza i Austrii. W tej sytuacji Karol Stefan załatwił im zwolnienie ze służby. Prasa polska, m.in. Gazeta Ludowa, od września prowadziła agitację za kandydaturą Karola Stefana. Wiedeń nie był zachwycony tą kandydaturą, jednak w obliczu rewolucji w Rosji, zaczęto argumentować, że Karol Stefan mógłby uspokoić wzburzone przez rewolucję umysły i zadowolić Polaków. Pomimo iż wydawał się być popieranym przez społeczeństwo polskie, w tym wśród Legionów, sprawa wydawała się już denerwująca swym przeciąganiem.
„Jeśli Polacy zaakceptują…”
W sierpniu 1918 roku uzgodniono kandydaturę arcyksięcia na króla Polski. Książę Olgierd Czartoryski miał skontaktować się z teściem i poinformować go o przekazaniu mu w imieniu obu cesarzy korony polskiej. W swoich wspomnieniach Czartoryski napisał, że Karol Stefan po otrzymaniu tej wiadomości oświadczył, że propozycja zapadła za późno. Stwierdził, że przyjąłby koronę od razu po zajęciu kraju przez państwa centralne, ale po trzech latach okupacji i przegrywaniu wojny Polacy sami mają prawo decydować o przyszłości swojego państwa. Po rozmowie z cesarzem w Wiedniu był bardzo zdenerwowany. Swojemu bliskiemu osobistemu służącemu – Ludwikowi Garze, Polakowi – wyznał: Postawiłem im trzy warunki. Po pierwsze, jak naród polski mój wybór zaakceptuje, to będę królem. Po drugie, gdy ja będę wjeżdżał do Warszawy z jednej strony, to z drugiej Beseler [generalny gubernator okupowanej przez wojska niemieckie części Królestwa Polskiego – przyp. red.] będzie z niej wyjeżdżał. Po trzecie, polskie wojsko ma bronić Polski, a nie walczyć na froncie zachodnim. Ludwik, moja noga w Wiedniu nigdy nie stanie. Nigdy już do Wiednia nie przyjechał. Był przeciwny zbytniemu aliansowi Austrii z Niemcami. Zdawał sobie sprawę z ówczesnej rzeczywistości, gry politycznej i nie chciał być w niej przedmiotem rozgrywek. Mógłby zostać królem pod warunkiem pełnej samodzielności i niezależności od Niemiec czy Austro-Węgier. Historia potoczyła się inaczej i Karol Stefan nie został królem.
Co by było gdyby…?
Mógłby zadecydować o zakończeniu udziału Polski w wojnie zanim Niemcy zostali pokonani. Takie plany mieli też Austriacy, którzy jednak się na ten krok nie zdecydowali. Powstanie Polski rok, dwa lata wcześniej niż w rzeczywistości, pozwoliłoby jej na okrzepnięcie i uniknięcie wielu kłopotów z organizacją państwa w momencie, który miał miejsce w rzeczywistości 1918 roku, gdy jednocześnie mierzono się z problemem budowy struktur państwa i walki o jego granice. Gdyby Karol Stefan zmarł jako król Polski, to prawdopodobne jest, że jego syn byłby jego następcą. Możliwe, że korona odrodzonego Królestwa Polskiego w rękach Karola Stefana mogłaby w sposób istotny zaważyć na losach całej Europy.
Wierny Polsce
Karol Stefan w swym pozyskiwaniu sympatii Polaków był szczery, autentyczny i konsekwentny już od końca XIX wieku. W listopadzie 1918 roku podarował 10 000 koron na rzecz Towarzystwa Szkół Ludowych na kresach. Na początku grudnia, na ręce generała Rozwadowskiego, przekazał 20 000 koron oraz wagon bydła rzeźnego na potrzeby aprowizacji Lwowa. Jeszcze w czasie wojny przeznaczył swój pałac w Rajczy na szpital dla polskich żołnierzy. Cała rodzina arcyksiążęca z Żywca złożyła wniosek o nadanie obywatelstwa polskiego, a Karol Olbracht i Leon natychmiast zgłosili się do polskiej armii. Karol Stefan deklarował wykorzystywanie jego wiedzy morskiej przez polskie instytucje, ale nie znalazło to odzewu. W swych listach deklarował: zawsze czuję się i będę wiernym Polakiem. Jego syn zmienił imię z Albrechta na Olbracht. Co znamienne, synowie Karola Stefana wypełniając kartę ewidencyjną wypisali narodowość polską. Karol Olbracht już w maju 1920 roku otrzymał dowództwo XVI Brygady Artylerii (w 16. Pomorskiej Dywizji Piechoty), dowodził też twierdzą Grudziądz. Podobnie jak starszy brat w szeregach polskiej armii walczył też Leon Habsburg w 11. Pułku Ułanów. Bronił granic Polski m.in. w rejonie Wilna i dzisiejszej Białorusi. Walczył także z napierającymi na zachód bolszewikami, borykając się z wieloma problemami. Wykazał się męstwem i odwagą. Pomimo silnego ognia karabinów maszynowych, trudnego terenu z głębokimi okopami, podczas swojej czwartej z rzędu szarży na pozycje bolszewickie w bitwie pod Nikołajewem, pierwszy wpadł na szwadron bolszewicki zmuszając go do wycofania się. Za ten czyn został zgłoszony do odznaczenia Krzyżem Walecznych.
Głównym spadkobiercą w testamencie Karol Stefan uczynił syna, Karola Olbrachta. Zmarł 7 kwietnia 1933. Trumnę po pogrzebie, w którym przewodniczył arcybiskup Sapieha, złożono w rodzinnym grobowcu.
Wartości przekazane dzieciom
Karol Stefan przekazał na rzecz Akademii Umiejętności duże posiadłości, ofiarowywał teren pod budowę domów dla uchodźców ze Śląska Cieszyńskiego. Przekazał także grunt pod sanatorium dla chorych na gruźlicę w Rajczy. Dobra żywieckie zatrudniały tysiące robotników pracujących nie tylko w browarze, ale i w tartakach i lasach żywieckich. Pracownicy mieli zapewnioną opiekę medyczną oraz byli ubezpieczeni w funduszach ubezpieczeniowych, których wypłacenie zabezpieczone było na hipotece. W samym tylko 1934 roku, 4 639 robotników leśnych zarobili w sumie 526 tys. złotych. Łącznie niemal 900 tysięcy złotych corocznie wpływało do gospodarstw chłopskich. W tamtych czasach sumy te pozwalały żyć w miarę przyzwoicie wielu mieszkańcom tych górskich i biednych terenów.
Pomimo pozycji społecznej, bogactwa i pochodzenia, tak Karol Stefan jak i syn, wymagał od swoich dzieci szacunku dla służby i wszystkich pracowników. Park był w części udostępniany zwiedzającym. Podzielono go na ogólnie dostępny i zamknięty, pilnowany przez dozorcę. Dla wielu mieszkańców Żywca i okolic praca u arcyksięcia była marzeniem. Do zamku codziennie przychodziły stosy próśb o różnego rodzaju pomoc. Jak twierdzi w swoich wspomnieniach Maria Krystyna Habsburg, przeczytano każdą z nich, by móc udzielić natychmiastowego wsparcia. Dzieci arcyksięcia od najmłodszych lat były przygotowane do niesienia pomocy innym. Karol Olbracht nakazał przekazywać do lokalnego przytuliska żyto, pszenicę, ziemniaki, drewno, masło, ser, mleko i piwo. Obowiązkiem mieszkańca przytuliska była modlitwa za fundatora, poprawne zachowanie i przestrzeganie higieny.
Rodzina wobec wojny
Latem 1939 roku w zamku zostali zakwaterowani żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza. Oficerowie spożywali z domownikami posiłki. Karol Olbracht wyrażał sceptycyzm i miał realistyczną opinię o polskich szansach, nawet na tym rzekomo najłatwiejszym odcinku obrony przed Niemcami. Zgłosił się do polskiej armii. 3 września do zamku bez pytania weszli niemieccy żołnierze i rozrzucili na podłodze słomę, kładąc się zmęczeni po walkach z Polakami. Pojawiło się też Gestapo. Wkrótce jednak opuścili pałac. Tymczasem arcyksiążę nie został przyjęty w jednostce, do której został przydzielony. Po próbach interwencji w Warszawie i kilkudniowych podróżach zatłoczonymi drogami, po wkroczeniu Sowietów (swojej najstarszej córce powiedział: Rosjanie wmaszerowali, przygotuj się na śmierć), wrócił z rodziną do Żywca. Nienawidził nazizmu. Rodzina arcyksięcia jasno zadeklarowała, że są Polakami, co zamanifestowała w okupacyjnych dokumentach.
W listopadzie 1939 r. został przez Niemców aresztowany i uwięziony w cieszyńskim więzieniu prawie do końca wojny. Przesłuchiwany i torturowany przez Niemców w Krakowie, został sparaliżowany i stracił widzenie w jednym oku. Stanowczo odmówił podpisania niemieckiej listy narodowościowej. Jego majątek trafił pod przymusowy zarząd III Rzeszy, jego żona Alicja Ankarcrona (z pochodzenia Szwedka, wdowa po synu hr. Kazimierza Badeniego, Ludwiku) została internowana w Wiśle. Utrzymywała tam kontakty najpierw z ZWZ, a potem z AK, za co została odznaczona Krzyżem Walecznych.
Karol Olbracht Habsburg zamieszkał po wojnie w Krakowie. W 1946 r., bardzo schorowany, został przewieziony przez żonę do Szwecji. Zmarł 17 marca 1951 w Östervik koło Sztokholmu.