Piłkarze, w ocenach społeczeństwa, nie uchodzą za specjalnie lotną grupę zawodową. Tak się utarło i tak po prostu jest. Poświęcenie kariery naukowej, czy w ogóle jakiejkolwiek edukacji dla sportu jest dosyć powszechnym zjawiskiem. Wielu sportowców próbuje walczyć z tym stereotypem, zdając matury i nawet, jeśli są wystarczająco zdeterminowani, studia.
Chodzi mi oczywiście o studia w czasie trwania kariery piłkarza, po niej „zaliczenie” wyższej uczelni, specjalnego wrażenia już na nikim nie robi. Studiowanie w końcu to zbyt powszechne zjawisko, ale o tym, czy to dobrze, czy źle, nie tutaj.
Piłkarze i w Polsce i za jej granicami, którym nie pasuje łatka sprawnych jedynie poniżej szyi, starają się na różne sposoby odciąć od takiego postrzegania. Akademia Legii Warszawa, poza tym, że kształci wielu utalentowanych zawodników, stawia również na ich rozwój intelektualny. Szczególnie czuły na tym punkcie jest trener drużyny, Jacek Magiera, który zrobi wszystko, by byle głąba wyciągnąć za uszy i sprawić, by mógł dumnie powiesić na ścianie oprawione świadectwo maturalne. Przynajmniej tyle. Nie zawsze mu się udaje, wśród piłkarzy są w końcu różne ciężkie przypadki.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Nie tak dawno właśnie młodzi piłkarze z Akademii Legii, którzy szturmem zaczęli podbijać pierwszą drużynę (Borysiuk, Kosecki, Łukasik, Furman), w wywiadach bardzo wyraźnie podkreślali choćby to, jak bardzo są oczytani. No dobra, bez przesady, ale PONOĆ nie raczą się jedynie biografiami sportowców. Zresztą, dla tych bardziej opornych taka biografia to też zawsze COŚ.
Zdarzają się jednak piłkarze bardzo specyficzni. Był nim bez wątpienia ś.p. Adam Ledwoń, co zostało opisane w biografii Grzegorza Szamotulskiego.
Za granicą, obecnie prym wiedze jedna postać.
Luis Suarez, po UGRYZIENIU Giorgio Chielliniego, w meczu fazy grupowej Urugwaj – Włochy, otrzymał od FIFA zawieszenie na 9 meczów i wykluczenie z jakiejkolwiek piłkarskiej działalności na cztery miesiące. Plus grzywna w wysokości 100 tys. franków szwajcarskich. Na bogato.
Niezrozumiałym jest jednak dla mnie zakaz „pojawiania się na stadionach piłkarskich w jakimkolwiek charakterze – widza, oficjela czy członka sztabu szkoleniowego i kadry zespołu”. Trąca mi tutaj odrobinę T-Mobile Ekstraklasą, a właściwie zakazami stadionowymi. Można rozumieć, że FIFA zakwalifikowała zachowanie Urugwajczyka jak zwykły stadionowy bandytyzm. Suarez stanął na równi z ultrasem rzucającym racę i chuliganem, bojówkarzem, jak zwał tak zwał, generalnie stał się kibolem – w szeroko rozumianym tego słowa znaczeniu.
Kara jak kara, o ile do pierwszej części przyczepić się nie można, w końcu to nie pierwszy taki jego wybryk, o tyle ta druga część wydaje się być… mocno napływowa. Może jakiś Polak po szkoleniach w PZPN nalewał kawę podczas obrad komisji dyscyplinarnej? Albo część decydujących była kiedyś na wymianie w naszej federacji, to już wydaje się bardziej prawdopodobne. Oczywiście ta część, która wylosowała najkrótszą zapałkę. To i tak cud, że stadionów nie zamknęli. Szkoda by było, bo nowe.
Najbardziej żal w tej sytuacji fizjoterapeuty, który przerwał swoją chemię, by w ciągu miesiąca doprowadzić napastnika Liverpoolu do sprawności po trudnej operacji kolana. Sama kadra bez zawodnika The Reds też daleko nie zajdzie, był jej motorem napędowym.
Urugwajczyk wyrokiem FIFA już stracił i straci sporo, a dochodzą do tego jeszcze kontrakty sponsorskie. Platforma pokerową 888 zapowiedziała, że nie chce się identyfikować z takim zachowaniem. Adidas również ma sporo do przemyśleń. Choć oni powinni być bardziej wyrozumiali, w końcu sami namówili piłkarza, by na ich plakatach wyszczerzał kły.
Piłkarsko zawodnik straci przede wszystkim z powodu zakazu gry aż do końca października. Z punktu widzenia jego transferu do Barcelony czy Realu Madryt, zainteresowani muszą liczyć się z tym, że przez długi okres piłkarz będzie nieprzydatny, ale… dzięki temu, może okazać się, że zapłacą za niego o wiele mniej, niż zamierzali. Jeśli oczywiście będą na tyle odważni, by zatrudnić kogoś, no cóż, nie do końca normalnego.
Suarez zrobił coś, co tak naprawdę nikogo chyba nie powinno dziwić. Taki już ma fetysz. W Holandii ugryzł Marokańczyka, w Anglii chapnął Serba, więc przyszła pora na Włocha. Po brazylijsku. Ważne, że nie wybrzydza.
A cała wina jest oczywiście po stronie tych wszystkich trenerów, którzy wpoili mu głód gry, nie tłumacząc, o co dokładnie w tym chodzi.
foto: facebook.com/pages/Suarez-Memes
Aby śledzić informacje sportowe na bieżąco zapraszamy na nasz fanpage: