Wczoraj tj. 13 lutego zainaugurowane zostały rozgrywki T-Mobile Ekstraklasy w 2015 roku. Meczem otwierającym ligę była potyczka między Górnikiem Łęczna a Zawiszą Bydgoszcz. Dużo ciekawiej zapowiadał się jednak „mecz przyjaźni” Lechia Gdańsk – Wisła Kraków. Faworytem tego pojedynku byli krakowianie.
Zawisza Bydgoszcz – Górnik Łęczna
Na pierwszy rzut oka faworytem w spotkaniu tych zespołów była drużyna z Lubelszczyzny. Pierwszy mecz na własnym stadionie wygrali oni znacząco, bo aż 5:2 i mało wskazywało na to, że znajdujący się w słabiutkiej formie Zawisza uda urwać punkty podopiecznym Jurija Szatałowa. Początkowe minuty pojedynku były jednak bardzo mało emocjonujące. Gra toczyła się głównie w środku pola, przez co wyraźna była duża niemoc w ofensywie obu ekip. Na dobrą okazję kibice w Bydgoszczy czekali aż prawie 30 minut. Wówczas szansę na gola mieli łęcznianie, gdy Evaldas Razulis odegrał do Miroslava Bożoka, a ten oddał strzał z ostrego kąta, co przysporzyło sporo kłopotów Grzegorzowi Sandomierskiego. Odpowiedzią na tę akcję były strzały Kamila Drygasa. Najpierw z rzutu wolnego, a później z 16. metra próbował pokonać Sergiusza Prusaka. Sztuka ta nie udała mu się jednak i po słabej pierwszej połowie obie ekipy schodziły do szatni bez gola na koncie.
Czytaj także: T-Mobile Ekstraklasa: \"Święta Wojna\" odc. 189. dla Wisły!
Obraz drugiej połowy nie zmienił się zbyt wiele w stosunku do pierwszej. Zarysowała się delikatna przewaga Zawiszy, co mógł udokumentować w 56. minucie Stefan Denković, lecz Czarnogórzanin uderzył wprost w bramkarza gości. Niestety dla kibiców gospodarzy była to ostatnia szansa na gola dla ich ulubieńców. Dalsze fragmenty gry należały do łęcznian, w barwach których najlepiej spisywał się już chyba tradycyjnie Grzegorz Bonin. Skrzydłowy strzelał oraz próbował kreować kolegom klarowne sytuacje do zdobycia gola, choć za każdym razem brakowało szczęścia lub umiejętności. Ostatecznie bardzo słabe widowisko w Bydgoszczy zakończyło się bezbramkowym podziałem punktów. Ten wynik nie może żadnej z drużyn cieszyć. „Górnicy” muszą gonić pierwszą „8”, zaś podopieczni Mariusza Rumaka są zmuszeni ratować klub przed spadkiem.
Zawisza Bydgoszcz – Górnik Łęczna 0:0
Zawisza Bydgoszcz: Grzegorz Sandomierski – Jakub Wójcicki, Andre Micael, Luka Marić, Cristian Pulhac, Iwan Majewskij, Kamil Drygas, Jakub Smektała (55′ Stefan Denković), Jakub Świerczok (55′ Cornel Predescu), Sebastian Kamiński (81′ Alvarinho), Josip Barisić.
Górnik Łęczna: Sergiusz Prusak – Lukas Bielak, Tomislav Bozić, Maciej Szmatiuk, Patrik Mraz, Veljko Nikitović, Tomasz Nowak, Grzegorz Bonin, Filip Burkhardt (63′ Josu), Miroslav Bożok (80′ Filipp Rudik), Evaldas Razulis.
Żółte kartki: Andre Micael, Luka Marić, Jakub Wójcicki (Zawisza Bydgoszcz) oraz Veljko Nikitović, Tomislav Bozić (Górnik Łęczna).
Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).
Widzów: 1210.
Lechia Gdańsk – Wisła Kraków
Starcie gdańszczan z krakowianami jest hitem nie tylko pierwszego dnia inauguracyjnej kolejki rozgrywek, ale również całej 20. serii spotkań T-Mobile Ekstraklasy. Faworytem, głównie ze względu na tabelę byli podopieczni Franciszka Smudy. Zajmowali oni bowiem 4. miejsce i mieli aż 11 punktów przewagi nad gdańską Lechią. Argumentem przemawiającym za drużyną z Gdańska były zimowe transfery, które były dokonywane. Do zespołu z PGE Arena trafili m.in.: Grzegorz Wojtkowiak, Jakub Wawrzyniak czy gwiazda środka pola naszej ligi Sebastian Mila. Nie było więc wielkiego zaskoczenia, że to Lechia zaczęła grać lepiej w pierwszych fragmentach potyczki. Co prawda kilka pierwszych minut było słabe dla obu drużyn, lecz z każdą upływającą minutą gospodarze zaczynali się czuć coraz pewniej. Bardzo dobrą pracę w defensywie Wisły wykonywał Arkadiusz Głowacki, który co kilka minut burzył akcje Sebastiana Mili czy Kevina Friensenbichlera. Końcowe minuty pierwszej połowy były już mniej dynamiczne i podobnie jak w Bydgoszczy obie drużyny do przerwy nie zdobyły gola.
Po wznowieniu gry w drugiej połowie obraz gry znacząco się nie zmienił. Stroną dominującą byli Pomorzanie i już w 55. udało im się pokonać Michała Buchalika. Grzegorz Wojtkowiak odegrał piłkę stojącemu na wolnej pozycji Piotrowi Grzelczakowi, a ten wręcz ze stoickim spokojem umieścił piłkę w siatce. Chwilę później mogło być 2:0. Kevin Friesenbichler znalazł się sam na sam przed bramkarzem Wisły, lecz od utraty gola przez podopiecznych Franciszka Smudy uratował Richard Guzmics wygarniając w ostatniej chwili piłkę spod nóg napastnika Lechii. Przez większą część drugiej połowy gra toczyła się na połowie „Białej Gwiazdy”. Najlepszą okazję do zdobycia gola mieli oni dopiero w 81. minucie, kiedy Rafał Boguski nie wykorzystał ogromnego zamieszania i nie trafił w bramkę „Lechistów”. Pod koniec tempo gry się zwiększyło po większym zaangażowaniu Wisły w ofensywę, lecz nie zmieniło to wyniku konfrontacji. Lechia Gdańsk pokonała na własnym stadionie Wisłę Kraków i będzie starała zdobywać jak najwięcej punktów, by zbliżyć się do strefy „pucharowiczów”.
Lechia Gdańsk – Wisła Kraków 1:0 (0:0)
Grzelczak (55)
Lechia Gdańsk: Mateusz Bąk – Grzegorz Wojtkowiak, Rafał Janicki, Mavroudis Bougaidis, Jakub Wawrzyniak – Daniel Łukasik, Mateusz Możdżeń, Maciej Makuszewski (74′ Bruno Nazario), Sebastian Mila (90+1′ Gerson), Piotr Grzelczak – Kevin Friesenbichler (76′ Antonio Colak).
Wisła Kraków: Michał Buchalik – Łukasz Burliga, Arkadiusz Głowacki, Richard Guzmics, Maciej Sadlok – Alan Uryga, Dariusz Dudka (69′ Mariusz Stępiński), Maciej Jankowski (62′ Emmanuel Sarki), Semir Stilić, Łukasz Garguła (45′ Rafał Boguski) – Paweł Brożek.
Żółte kartki: Grzelczak, Nazario (Lechia), Garguła, Sadlok (Wisła).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 14 363.