Piłkarska Wielka Sobota w Polsce rozpoczęła się od spotkania Lechii Gdańsk z Cracovią. Faworytem meczu była drużyna z Pomorza, gdyż nie poniosła jeszcze porażki w rundzie wiosennej i straciła zaledwie jednego gola. W drugim meczu Śląsk Wrocław na własnym stadionie podejmował Podbeskidzie Bielsko-Biała.
Cracovia – Lechia Gdańsk
Od pierwszych minut kibice znajdujący się na stadionie w Krakowie widzieli bardzo ciekawe widowisko. Już w 4. minucie Piotr Grzelczak oddał efektowny strzał z woleja, ale czujny w bramce „Pasów” był Krzysztof Pilarz. Odpowiedź Cracovii nastąpiła nieco ponad kwadrans później i była dużo dotkliwsza. Dobitkę po strzale Denissa Rakelsa wykorzystał Marcin Budziński i tym samym wyprowadził na prowadzenie drużynę gospodarzy. Lechia wyrównała pięć minut przed końcem pierwszej części gry. Znakomitym strzałem z dystansu popisał się Piotr Grzelczak i w tej sytuacji bramkarz Cracovii nie miał najmniejszych szans – gol „stadiony świata”. Wydawało się, że obie drużyny zejdą do szatni z jednym golem na swoim koncie, lecz tuż przed przerwą sędzia Szymon Marciniak odgwizdał faul Gersona na Mateuszu Wdowiaku. „Jedenastkę” wykorzystał Rakels i podopieczni trenera Podolińskiego mogli się cieszyć z prowadzenia do przerwy.
Czytaj także: T-Mobile Ekstraklasa: Ciąg dalszy złej passy Lechii Gdańsk, Wisła remisuje w Gliwicach
Dobre tempo meczu w pierwszej połowie bardzo zachęcało widzów do oczekiwania na drugą część i od początku niej nie mogli czuć się zawiedzeni. W 47. minucie kolejny raz Lechia wyrównała wynik meczu. Stojan Vranjes popisał się znakomitym uderzeniem z około 30 metrów, choć może się wydawać, że błąd w tej sytuacji popełnił Pilarz, w którego zasięgu był ten strzał. Jednak zawodnicy z Gdańska nie mogli się cieszyć zbyt długo remisem. Dwie minuty później Piotr Polczak wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego i głową skierował futbolówkę do siatki rywali. Dalsze fragmenty nie przyniosły wielkich emocji. W 79. minucie było blisko gola na 4:2 dla „Pasów”, lecz znakomicie zachował się Mateusz Bąk dwukrotnie świetnie broniąc strzały zawodników gospodarzy. Mecz zakończył się zwycięstwem Cracovii 3:2 i była to pierwsza porażka Lechii Gdańsk w rundzie wiosennej obecnego sezonu T-Mobile Ekstraklasy. Warto dodać, że kibice gospodarzy podczas spotkania uczcili 10. rocznicę śmierci papieża Jana Pawła II ukazując oprawę.
Cracovia – Lechia Gdańsk 3:2 (2:1)
Marcin Budziński (22), Deniss Rakels (44 – karny), Piotr Polczak (49) – Piotr Grzelczak (40), Stojan Vranjes (47)
Cracovia: Krzysztof Pilarz – Bartosz Rymaniak, Sreten Sretenović, Piotr Polczak, Adam Marciniak – Mateusz Wdowiak (64′ Krzysztof Nykiel), Damian Dąbrowski, Miroslav Covilo, Marcin Budziński (88′ Sławomir Szeliga), Armiche Ortega (46′ Boubacar Dialiba) – Deniss Rakels.
Lechia Gdańsk: Mateusz Bąk – Mateusz Możdżeń, Rafał Janicki, Gerson, Grzegorz Wojtkowiak – Maciej Makuszewski, Stojan Vranjes (80′ Kevin Friesenbichler), Ariel Borysiuk, Piotr Grzelczak (71′ Donatas Kazlauskas) – Bruno Nazario (67′ Adam Dźwigała) – Antonio Colak.
Żółte kartki: Polczak, Rymaniak, Dąbrowski, Nykiel (Cracovia) oraz Colak (Lechia).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 6143.
Śląsk Wrocław – Podbeskidzie Bielsko-Biała
Od pierwszych minut spotkania we Wrocławiu gospodarze próbowali przejąć inicjatywę. Mieli jednak spore problemy z dojściem do klarownych sytuacji, a bielszczanie po początkowej kurczowej obronie z czasem zaczęli grać dużo odważniej. Na pierwszą godną odnotowania sytuację kibice na Stadionie Miejskim we Wrocławiu musieli czekać dopiero do 32. minuty. Wówczas bramkarz gości Richard Zajac wygrał pojedynek ze skrzydłowym Śląska Robertem Pichem. Była to jedyna ciekawa szansa do zdobycia gola w pierwszych 45. minutach. Mimo wysokiego tempa spotkania, poziom weryfikowały groźne sytuacje, których było „jak na lekarstwo”. Do przerwy obie drużyny bezbramkowo remisowały. Kibice mieli nadzieje, że po wyjściu z szatni poziom gry obu ekip znacznie się podniesie.
Druga część gry wyglądała bardzo bliźniaczo do jej poprzedniczki. Zarówno Podbeskidzie, jak i Śląsk Wrocław grali dość żwawo, to ale w ich akcjach brakowało dokładności i kluczowego zagrania. Najbliżej trafienia do siatki był nowy napastnik „Wojskowych” – Milos Lacny. Słowak po uderzeniu piłki głową skierował futbolówkę tylko na słupek bramki Zajaca. W 87. minucie ten, który mógł zostać bohaterem otrzymał drugi żółty kartonik i musiał przedwcześnie opuścić murawę. Podopieczni Tadeusza Pawłowskiego dotrwali jednak do końca meczu i ostatecznie podzielili się punktami z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
Śląsk Wrocław – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0
Śląsk Wrocław: Mariusz Pawełek – Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Dudu Paraiba, Tomasz Hołota, Tom Hateley, Flavio Paixao, Peter Grajciar (71′ Krzysztof Danielewicz), Robert Pich (76′ Milos Lacny), Marco Paixao.
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Richard Zajac – Tomasz Górkiewicz, Pavol Stano, Bartłomiej Konieczny, Piotr Tomasik, Marek Sokołowski, Adam Deja, Maciej Iwański, Damian Chmiel (87′ Piotr Malinowski), Bartosz Śpiączka (72′ Robert Demjan), Maciej Korzym (62′ Krzysztof Chrapek).
Żółte kartki: Tomasz Górkiewicz, Bartłomiej Konieczny, Marek Sokołowski (Podbeskidzie) oraz Mariusz Pawelec, Flavio Paixao, Tom Hateley, Milos Lacny (Śląsk).
Czerwona kartka: Milos Lacny /87′ – za drugą żółtą/ (Śląsk).
Sędzia: Paweł Gil (Lublin).
Widzów: 8149.