32. kolejka T-Mobile Ekstraklasy szykowała kibicom dwa bardzo ciekawie zapowiadające się spotkania. Pierwsze z nich odbyło się już pierwszego dnia serii, w piątek. Lechia Gdańsk podejmowała na własnym stadionie Wisłę Kraków. Starcie było bardzo ważne dla obu drużyn, gdyż zarówno Wisła i Lechia mają duże szanse na miejsce dające europejskie puchary na koniec sezonu ligowego. Wcześniej jednak odbył się mecz drużyn z dolnej części tabeli. Ostatni Zawisza Bydgoszcz na własnym obiekcie zmierzył się z Koroną Kielce.
Zawisza Bydgoszcz – Korona Kielce
Od pierwszych minut bydgoszczanie mocno zaatakowali bramkę gości. Już w 2. minucie Alvarinho oddał mocny strzał na bramkę Korony, ale wtedy bramkarz Korony zdołał uchronić swoją drużynę od utraty gola. 180 sekund później kielczanie nie mieli już tyle szczęścia. Kamil Sylwestrzak fatalnie stracił piłkę, co skrzętnie wykorzystał Kamil Drygas sprytnie odgrywając do Alvarinho, który idealnie przy słupku umieścił futbolówkę w siatce. Nie minęło 5 minut i było już 2:0 dla Zawiszy. Obrońca gości Lukas Klemenz sfaulował w polu karnym Barisicia, a „jedenastkę” bez problemu wykorzystał strzelec pierwszego gola. Oszołomieni stratą dwóch szybkich goli „Złocisto-Krwiści” usiłowali przejść do ataków, by odrobić straty, ale dobrze ustawieni podopieczni Mariusza Rumaka nie pozwalali na zbyt wiele kielczanom. Pięć minut przed końcem regulaminowego czasu pierwszej połowy Barisić oddał groźny, płaski strzał, lecz tym razem bramkarz Korony spisał się po mistrzowsku. Tuż przed zejściem do szatni Zawisza zdobył trzeciego gola. Kamil Drygas odegrał do Barisicia, ten ze spokojem minął wychodzącego z bramki Cerniauskasa i dopełnił formalności z ostrego kąta. Niespodziewanie do przerwy mieliśmy nokaut ze strony drużyny z Bydgoszczy. Zawisza prowadził 3:0 z Koroną Kielce i wydawało się, że tylko cud może uratować ekipę gości w tym starciu.
Czytaj także: T-Mobile Ekstraklasa: \"Święta Wojna\" odc. 189. dla Wisły!
Druga połowa wyglądała niemal odwrotnie, od tej sprzed przerwy. Gospodarze ewidentnie cofnęli się, by bronić wyniku, a Korona dużo składniej atakowała bramkę drużyny przeciwnej. Owocem dobrej gry podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza było trafienie na 3:1 w 56. minucie. Piotr Malarczyk oddał wręcz atomowy strzał z ponad 20 metrów i w tej sytuacji Grzegorz Sandomierski nie miał za dużo do powiedzenia. Gol Malarczyka będzie z pewnością jednym z kandydatów do bramki 32. kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Kielczanie w drugiej połowie byli dużo bardziej zaangażowani w grę, ale na nic się to nie zdawało. Strzały gości nie sprawiały wielu kłopotów Sandomierskiemu, albo były niecelne. Ambitna gra „Koroniarzy” nie wystarczyła, by przeciwstawić się dobrze zorganizowanym tego dnia zawodnikom Zawiszy Bydgoszcz. Klub z Bydgoszczy zajmujący ostatnią lokatę w pozycji ostatecznie pokonał 3:1 Koronę Kielce i to zwycięstwo przybliża „Niebiesko-Czarnych” do utrzymania na następny sezon T-Mobile Ekstraklasy.
Zawisza Bydgoszcz – Korona Kielce 3:1 (3:0)
Alvarinho (5, k. 10), Josip Barisić (45) – Piotr Malarczyk (56)
Zawisza Bydgoszcz: Grzegorz Sandomierski – Jakub Wójcicki, Andre Micael, Luka Marić, Sebastian Ziajka, Iwan Majewskij, Kamil Drygas, Sebastian Kamiński (58′ Bartłomiej Pawłowski), Mica (90+1′ Paweł Strąk), Alvarinho (76′ Cristian Pulhac), Josip Barisić.
Korona Kielce: Vytautas Cerniauskas – Piotr Malarczyk, Lukas Klemenz, Kamil Sylwestrzak, Leandro, Vlastimir Jovanović, Aleksandrs Fertovs, Jacek Kiełb, Przemysław Trytko (83′ Marcin Cebula), Luis Carlos, Rafael Porcellis (61′ Olivier Kapo).
Żółte kartki: Sebastian Kamiński, Jakub Wójcicki (Zawisza Bydgoszcz) oraz Lukas Klemenz (Korona Kielce).
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
Lechia Gdańsk – Wisła Kraków
Piątkowy „mecz przyjaźni” pomiędzy Lechią Gdańsk, a Wisłą Kraków miał dosyć wysoki poziom gatunkowy. Obie ekipy mają apetyt, by zagrać w przyszłym sezonie w europejskich pucharach, lecz bliższa tego celu jest krakowska Wisła. „Biała Gwiazda” zajmuje 4. miejsce w tabeli i ma tylko jedno „oczko” straty do znajdującej się na najniższym stopniu podium Jagiellonii Białystok. Niewiele gorzej wygląda sytuacja Lechii, która ma dwa punkty straty do „Jagi”. Doskonale to pokazuje jak ważnym meczem będzie ten piątkowy pojedynek na PGE Arena w Gdańsku dla gospodarzy i gości.
Od pierwszych minut spotkania swój styl gry narzuciła Lechia. Gdańszczanie wyraźnie przejęli inicjatywę i to oni intensywniej pracowali na objęcie prowadzenia. Obrońcy Wisły nie pozwalali jednak na dojście „Lechistom” na dojście do klarownej sytuacji bramkowej. W 22. minucie jednej z najlepszych okazji do strzelenia gola w pierwszej połowie nie wykorzystał kapitan klubu z PGE Arena Sebastian Mila. Piłka po strzale reprezentanta Polski przeleciała tuż nad poprzeczką bramki Michała Buchalika. Wisła grała głównie z kontry, a Lechia próbowała „ugryźć” gości atakiem pozycyjnym. Po jednej z takich akcji ofensywnych 37. minucie gospodarze otworzyli wynik. Futbolówka przypadkowo wylądowała pod nogami Antonio Colaka, który oddał strzał na bramkę Buchalika. Bramkarz Wisły obronił ten strzał, ale wybił piłkę dokładnie na nogi Macieja Makuszewskiego, który z ostrego kąta wyprowadził na prowadzenie Lechię. Do końca pierwszej połowy nic już się nie wydarzyło i to Lechia schodziła na przerwę z prowadzeniem 1:0.
Początek drugiej części gry nadal był pod znakiem przewagi Lechii Gdańsk. Szczególnie aktywny był Maciej Makuszewski, który regularnie gościł w okolicy pola karnego Wisły Kraków. Niespodziewanie jednak to krakowanie zdołali wyrównać w 60. minucie. Boban Jović znalazł niepilnowanego w polu karnym Rafała Boguskiego, do którego dośrodkował, a ten technicznym strzałem głową przelobował Budziłka. Od tej chwili dynamika meczu zdecydowanie się zwiększyła. Zaledwie dziewięć minut później podopieczni Kazimierza Moskala prowadzili 1:2. Po ślicznej, wręcz „barcelońskiej” akcji futbolówka znalazła się pod nogami Jeana Barrientosa, a ten oszukał golkipera z Gdańska strzałem piętą. Należy podkreślić, że w tej akcji duży udział (asystę) miał zdobywca pierwszego gola – Rafał Boguski, wyrastający na bohatera Wisły w tej fazie T-Mobile Ekstraklasy. Wtedy mówiąc potocznie „do roboty” wzięli się zawodnicy Jerzego Brzęczka. W 73. minucie dośrodkowanie z rzutu rożnego wykorzystał Kevin Friesenbichler i strzałem tuż pod poprzeczkę bramki nie dał szansy na obronę Michałowi Buchalikowi. Ostatnie minuty były wyrównane, ale to Wisła Kraków była zdecydowanie bliżej zwycięstwa, gdy 86. min. Semir Stilić oddał mocny strzał, a Łukasz Budziłek sparował ją na poprzeczkę. Jedno z bardziej emocjonujących spotkań obecnego sezonu T-Mobile Ekstraklasy zakończyło się remisem 2:2. Jest to wynik, który nie jest do końca korzystny dla żadnej z drużyn.
Lechia Gdańsk – Wisła Kraków 2:2 (1:0)
Makuszewski (37), Friesenbichler (74) – Boguski (60)- Barrientos (69)
Lechia Gdańsk: Łukasz Budziłek – Grzegorz Wojtkowiak, Ariel Borysiuk, Gerson, Jakub Wawrzyniak – Daniel Łukasik (82′ Mateusz Możdżeń), Stojan Vranjes, Maciej Makuszewski, Sebastian Mila (77′ Piotr Wiśniewski), Bruno Nazario – Antonio Colak (67′ Kevin Friesenbichler).
Wisła Kraków: Michał Buchalik – Boban Jović, Arkadiusz Głowacki, Maciej Sadlok, Łukasz Burliga – Dariusz Dudka, Rafał Boguski (82′ Richard Guzmics), Maciej Jankowski, Semir Stilić, Łukasz Garguła (46′ Jean Barrientos) – Paweł Brożek.
Żółte kartki: Wojtkowiak (Lechia), Dudka, Jović (Wisła).
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Widzów: 18 032.