W sobotę spośród meczów 28. kolejki T-Mobile Ekstraklasy najciekawiej zapowiadała się konfrontacja Śląska Wrocław z Lechią Gdańsk. Mecz przyjaźni, bo takim mianem nazywa się to starcie było bardzo interesujące głównie ze względu na aspiracje i pozycje w tabeli ligowej obu ekip. Dodatkowym smaczkiem jest również postać Sebastiana Mili, który sezon zaczynał w Śląsku Wrocław, a obecnie gra w barwach gdańskiej Lechii.
Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk
Trudno było wyznaczyć jednoznacznego faworyta „meczu przyjaźni” pomiędzy Lechią Gdańsk a Śląskiem Wrocław. Ci pierwsi w poprzedniej kolejce pokonali Legię Warszawa i zajmują miejsce w środku tabeli naszej ligi, zaś Ci drudzy ocierają się o podium w tabeli, aczkolwiek nie wygrali jeszcze żadnego spotkania w tym roku. Od pierwszych minut nikt nic nie wskazywało na zwycięstwo Śląska Wrocław, który nie był stroną dominującą. Inicjatywę przejęli goście, ale brakowało dobrego wykończenia akcji ofensywnych. Goście zostali wybici z rytmu w 19. minucie gdy Marcin Pietrowski sfaulował w polu karnym Roberta Picha, a rzut karny bezbłędnie wykorzystał Mateusz Machaj. Spotkanie było dynamiczne i obie strony miały kilka szans na zdobycie gola. W najlepszej sytuacji był napastnik Lechii Piotr Grzelczak, który zmarnował sytuację sam na sam z bramkarzem wrocławian. Wyrównana pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem Śląska Wrocław 1:0. Warto zaznaczyć, że „Wojskowi” nie wygrali jeszcze żadnego spotkania w tym roku kalendarzowym.
Czytaj także: T-Mobile Ekstraklasa: Legia Warszawa poległa na wypełnionej PGE Arenie!
Po przerwie zespół Śląska złapał wiatru w żagle i przesądził swoją lepszą jakość w tym meczu. Już w 55. minucie Robert Pich dokładnie dośrodkował z rzutu rożnego w pole karne, gdzie stał Piotr Celeban, który skierował piłkę do siatki. Od tego momentu Lechia jakby zorientowała się, że ma już dwa gole do nadrobienia i trzeba zniwelować straty. Trener gdańskiego klubu przeprowadził zmiany w ofensywie, ale nie przyniosło to żadnych oczekiwanych skutków. Widoczny był brak pomysłu w grze podopiecznych Jerzego Brzęczka. Wynik ustalił w 86. minucie Marco Paixao. Śląsk Wrocław pokonał Lechię Gdańsk aż 3:0 i przynajmniej na kilka godzin powrócił do pierwszej trójki tabeli T-Mobile Ekstraklasy.
Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 3:0 (1:0)
Mateusz Machaj (20 – k.), Piotr Celeban (55), Marco Paixao (86)
Śląsk Wrocław: Mariusz Pawełek, Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Krzysztof Ostrowski, Krzysztof Danielewicz, Tomasz Hołota, Flavio Paixao, Mateusz Machaj (61′ Peter Grajciar), Robert Pich (82′ Konrad Kaczmarek), Marco Paixao (90+2′ Karol Angielski).
Lechia Gdańsk: Mateusz Bąk, Marcin Pietrowski, Gerson, Rafał Janicki, Mavroudis Bougaidis (46′ Rudinilson Silva), Ariel Borysiuk (63′ Bruno Nazario), Stojan Vranjes, Maciej Makuszewski, Piotr Grzelczak (79′ Daniel Łukasik), Sebastian Mila, Antonio Colak.
Żółte kartki: Pawelec, Hołota (Śląsk) oraz Rudinilson (Lechia).
Widzów: 11 651.
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski.
Jagiellonia Białystok – Piast Gliwice
Będąca w czołówce tabeli ligowej Jagiellonia Białystok niespodziewanie na początku starcia z Piastem Gliwice oddała inicjatywę przyjezdnym. Piast dominował, a najbardziej wyróżniał się Kamil Wilczek, który kreował bardzo dużo akcji w ofensywie. Niestety dla gości w wielu akcjach brakowało dokładności i już w 19. minucie białostoczanie wykorzystali pierwszą swoją okazję. Strzał z pola karnego oddawał Patryk Tuszyński, ale bramkarz gości wybił futbolówkę przed siebie, gdzie stał Łukasz Tymiński i ten umieścił piłkę w siatce. Gol nie wpłynął specjalnie obraz gry, „Piastunek” częściej bywał przy piłce, próbował kreować kolejne okazje, lecz tuż przed przerwą to „Jaga” podwyższyła prowadzenie. Taras Romanczuk dobił strzał z rzutu wolnego Łukasza Tymińskiego i do przerwy na stadionie w Białymstoku gospodarze prowadzili 2:0.
Przerwa dobrze wpłynęła na Piasta, gdyż to oni coraz bardziej i skuteczniej zagrażali bramce Drągowskiego. W 64. minucie Kamil Wilczek trafił nawet do siatki, ale arbiter boczny dostrzegł słusznie pozycję spaloną napastnika z Gliwic. Kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry gliwiczanie zdobyli gola kontaktowego. Paweł Moskwik najlepiej znalazł się w zamieszaniu po rzucie wolnym i pokonał młodego bramkarza Jagiellonii. Ostatnie minuty należały do gości, którzy bardzo starali się o gola wyrównującego, ale Jagiellonia przetrwała napór i zdołała dotrzymać wygraną do końca.
Jagiellonia Białystok – Piast Gliwice 2:1 (2:0)
Łukasz Tymiński (19), Taras Romanczuk (43) – Tomasz Moskwik (75)
Jagiellonia Białystok: Bartłomiej Drągowski, Filip Modelski, Igors Tarasovs, Michał Pazdan, Giorgi Popchadze, Rafał Grzyb, Taras Romanczuk (70′ Przemysław Frankowski), Łukasz Tymiński, Karol Świderski (55′ Maciej Gajos), Paweł Sawickij (79′ Jan Pawłowski), Patryk Tuszyński.
Piast Gliwice: Dobrivoj Rusov, Adrian Klepczyński (46′ Csaba Horvath), Hebert Kornel Osyra, Tomasz Mokwa, Konstantin Vassiljev (46′ Ruben Jurado), Radosław Murawski (87′ Wojciech Kędziora), Paweł Moskwik, Tomasz Podgórski, Łukasz Hanzel, Kamil Wilczek.
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).
Żółte kartki: Świderski, Popchadze, Romanczuk, Grzyb (Jagiellonia) oraz Osyra (Piast).