Wciąż nie milkną echa pobicia Katarzyny Dziedzic. Kobieta oskarża swojego partnera Miłosza Pawłowskiego, znanego trójmiejskiego trenera personalnego. Mężczyzna zamieścił na YouTubie nagranie, w którym nie przyznaje się do winy i przedstawia własną wersję wydarzeń.
O sprawie stało się głośno niecały tydzień temu, po tym jak Katarzyna Dziedzic zamieściła w sieci fotografie ukazujące jej zakrwawioną twarz z wyraźnymi śladami pobicia. O wszystko oskarżyła swojego partnera Miłosza Pawłowskiego.
Teraz trener personalny przedstawił własną wersję wydarzeń na opublikowanym na YouTubie nagraniu. Nazywacie mnie państwo zwyrolem, damskim bokserem, trenerem patolem. Media nie zostawiają na mnie suchej nitki. – mówi mężczyzna. Dodaje, że po przeprowadzce do Gdańska jego partnerka rozpoczęła pracę w biurze nieruchomości, ale – jak przekonuje – nie szło jej tam zbyt dobrze i wpadła w depresję.
Jako samiec alfa uważam, że trzeba wspierać kobietę. Dawałem jej słowa otuchy, jednak z czasem nasz związek zaczął się psuć. Ciągłe narzekanie Kasi, że jest źle spowodowało, że zacząłem się w tym związku męczyć. Jestem raczej aktywnym gościem i nawet jeśli jest źle, to cisnę, żeby było lepiej, żeby życiowo iść do góry. – wyjaśnia dalej.
Czytaj także: NASZ WYWIAD #5. Paulina Lechowicz: Na siłowni czuję się jak w domu
Trener opisał również dzień, w którym miało dojść do pobicia jego partnerki. Prowadziłem trening, potem wróciłem do domu. Kasia leżała w łóżku, była od dwóch tygodni chora i brała antybiotyki. Była na mnie obrażona i nie chciała rozmawiać. Potem jednak wstała i zaczęła trzaskać szafkami, po czym powiedziała, że jedzie do rodziny. Po godzinie wróciła z powrotem i z butelką alkoholu zamknęła się w pokoju. Później pobiegła do łazienki. – opisuje.
Podkreśla również, że nie byłby w stanie uderzyć kobiety, a nawet gdyby to zrobił, to jej obrażenia byłyby o wiele poważniejsze. Gdybym ja to zrobił, przy wadze 100 kg, wyciskaniu bardzo dużych ciężarów na siłowni, przy sztukach walki, które od kilkunastu lat trenuję i jestem fachowcem w tym temacie, to Kasia by w najlepszym wypadku leżała kilka tygodni w szpitalu. A ja bym siedział w więzieniu. – podsumowuje.
Źródło: wprost.pl
Fot.: instagram