W piątek Andrzej Duda zawetował ustawę o uzgodnieniu płci. W środowiskach lewicowych, liberalnych światopoglądowo oraz przeciwnych prezydentowi RP podniósł się donośny głos oburzenia. Tymczasem zastanawiam się, jak daleko przesunięta zostanie granica absurdu.
O co chodzi w ustawie?
Jej głównym celem jest ich uproszczenie i zlikwidowanie obowiązującego obecnie w tego typu sprawach trybu procesowego, z powództwa przeciwko własnym rodzicom. Wniosek o uzgodnienie płci mogłaby złożyć osoba pełnoletnia, która nie pozostaje w związku małżeńskim. Dołącza się do niego m.in. orzeczenie wydane przez dwóch lekarzy ze specjalizacją w psychiatrii lub seksuologii stwierdzające utrwalone występowanie tożsamości płciowej, odmiennej od płci metrykalnej.
Czytaj także: NASZ WYWIAD #4. Dariusz Szczotkowski: Nie powinienem był tak się odezwać do Korwin-Mikkego. Ludzie weryfikują swoje poglądy
Jaka jest jej historia?
Projekt tej ustawy zgłosiła posłanka Anna Grodzka. Została przegłosowana przez Sejm 23 lipca tego roku. Poparły ją Platforma Obywatelskiej oraz przedstawiciele lewicy, czyli SLD i Twojego Ruchu. Przeciwni byli posłowie PiS oraz Zjednoczonej Prawicy. Za przyjęciem projektu głosowało 252 posłów, przeciwko było 158 posłów, a 11 wstrzymało się od głosu. Projekt przygotowany został z inicjatywy Anny Grodzkiej. Prace nad jego treścią toczyły się od 2013 r.
A jaka przyszłość?
Marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała w piątek, że jeśli dokumenty ws. weta prezydenta do ustawy o uzgodnieniu płci dotrą do Sejmu szybko, to być może izba zdąży zająć się sprawą jeszcze w tej kadencji.
I ja się właśnie zastanawiam. Jak to możliwe? Do jakiego to doszło absurdu, że najważniejszym tematem w naszym kraju jest ułatwienie zmiany płci. Zastanawiam się czy to świat realny czy może jakiś surrealistyczny film. Może żyję w Matrixie? Może to jakiś sen? Albo raczej koszmar?
Niestety, żyję w Polsce. Tutaj granice absurdu rozciągają się jak Wszechświat. Tylko w naszym kraju rząd zajmuje się problemami ułamka społeczności. Nie oszukujmy się. Problem zmiany płci nie dotyczy nawet 1% naszego społeczeństwa. Jeżeli w Sejmie mamy jednego transseksualistę jawnego Krzysztof Bęgowski, który jest Anną Grodzką oraz, jeśli wierzyć rewelacjom dziennika „Fakt”, drugiego ukrytego. Skoro na 460 posłów, tylko jedna osoba jest „inna”, to w społeczeństwie 38 milionów ludzi te liczby mogą wyglądać bardzo podobnie.
Wracając, mamy demokrację. Oznacza to rządy większości. Jak to jest, że władza zajmuje się problemami mniejszości? I to nie 48% społeczeństwa, tylko 1% lub nawet mniej! To absurd w czystej formie absurdu. To jakby imigranci z Afryki dyktowali warunki Europejczykom… Oh, chwila – tak też się dzieje.
Ale idziemy dalej. Lewica grzmi, ustami Barbary Nowackiej, że Andrzej Duda „pokazał że prezydentem wszystkich Polaków jednak nie jest”. Rozumiem, że, w myśl logiki Nowackiej, gdy Duda podpisze ustawę o zakazie hodowli jedwabników, to pani poseł zareaguje w podobny sposób. Wszak mało kto hoduje jedwabniki w Polsce.
W podobne tony uderza przedstawicielka „Zielonych” – Agnieszka Grzybek. – Wiele osób transpłciowych i ich rodziny bardzo liczyły na tę ustawę. I teraz zagadka. Co znaczy wiele? Ile tych osób jest? Nie ma badań, jednak możemy, jak to zrobiłem wcześniej, założyć, że jest ich mało. Na tyle mało, że ta ustawa jest nieistotna. Jest nieistotna, zbędna i, nie ukrywajmy, głupia. Dlaczego? Bo ona w rażący sposób gwałci podstawową zasadę demokracji. Rządy większości.
Ta ustawa dotyczy garstki polskiego społeczeństwa, a poświęca się jej tyle czasu, jakby każdy z Polaków i Polek marzył o zmianie płci. Tak nie jest. Większość Polaków marzy o dobrej, stabilnej pracy. O służbie zdrowia na wysokim poziomie, o krótkich kolejkach do lekarza. Marzymy o niższych podatkach, wyższych pensjach, pewnych emeryturach. Mi prywatnie marzy się też czerwone Ferrari, jednak ustawą tego nie da się załatwić.
Można za to, znaczy rząd może, pomóc mi w realizacji marzenia. Jak? Obniży podatki, stworzy warunki przyjazne przedsiębiorcom i pensje pójdą w górę. I może zaoszczędzę w 20 lat na to Ferrari, prowadząc normalne życie. Nie tak jak teraz, gdy muszę 20 lat nic nie wydawać, by rzeczone auto kupić.
Wracając do meritum sprawy. Ustawa o uzgodnieniu płci jest niesamowicie żałosnym pomysłem. Zastanawiam się w czyjej głowie (Krzysztofa Bęgowskiego/Anny Grodzkiej) zrodził się pomysł, by z małej chmury zrobić deszcz tak duży, że aż zalało. Jak można na pierwszym miejscu stawiać problemy tak małej grupy ludzi? Tolerancja i poszanowanie praw mniejszości wygrywają z demokracją. Media nieprzychylne Dudzie wytykają mu brak empatii i przypominają, że miał być prezydentem wszystkich Polaków. Robią z igły widły. Brakuje głosu rozsądku. Brakuje kogoś kto powie STOP.
Zwłaszcza, że marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska chce, by Sejm znów zajął się tą sprawą. Tu jest dopiero absurd. Liberalna (?) partia nie chce podnieść kwoty wolnej od podatku, która pomoże wielu ludziom (może nawet transseksualistom), ale z gigantycznym zapałem walczy o prawa 1% Polaków. Jak to mówi Ewa Kopacz z bilbordów „tak. Chodzi o Waszą przyszłość”. Patrząc na ostatnie poczynania PO, myślę, że chodzi jedynie o przyszłość pewnych znikomych grup w naszym społeczeństwie, które zazwyczaj nie są widoczne, bo są za małe.
Na zakończenie mam propozycję. Może jakiś poseł lub posłanka PO czy innej lewicowej partii skorzysta. W Polsce jest również mikrospołeczność satanistów. Polecam walkę o ich głosy. Można zalegalizować czarne msze, jedzenie kota oraz zbudowanie kilku świątyń ku czci Szatana. Elektorat w kieszeni pewny, jak ponad 35% opodatkowanie pracy w Polsce.