O jakiej więc mówimy proporcjonalności?! Wniosek logiczny i matematyczny jest tylko jeden: liczba zdobytych przez partie głosów nie jest proporcjonalna do liczby uzyskanych mandatów, a więc wybory są niekonstytucyjne!
Wybory, wybory i po wyborach. Niektórzy twierdzą, że 25 października 2015 roku ostatecznie zakończył się komunizm. Nie do końca zgadzam się z tą tezą. Co prawda w Sejmie nie ujrzymy już posłów Sojuszu Lewicy Demokratycznej, ale zasiądą tam jeszcze (co mnie wcale nie raduje) posłowie Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, będącego satelitą Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Po 1990 roku zmienili kosmetycznie nazwę i udają, że nie mają z tamtym systemem nic wspólnego, stąd brak mojej zgody z tezą o całkowitym zakończeniu komunizmu. Ale nie o tym chcę pisać.
Kamiński autorem… sukcesu PiS
Czytaj także: Wybory parlamentarne 2015 [Relacja na żywo]
Na szczegółowe oceny wyborów przyjdzie czas, co też pozwoli na dokonanie „rachunków sumienia” w poszczególnych partiach. Zgodnie z sondażami wybory są wielkim sukcesem Prawa i Sprawiedliwości. Partia Jarosława Kaczyńskiego osiągając 37,58% głosów zdobyła 235 mandatów, co pozwala jej rządzić samodzielnie. Jest to pierwsza tego typu sytuacja po 1989 roku. Cieszy mnie to, bowiem jeden obóz polityczny bierze odpowiedzialność za całość rządów i nie może tłumaczyć braku realizacji obietnic (a tych trochę było) koalicjantem. Natomiast ewentualna odpowiedzialność za złe rządy nie rozpłynie się po partiach koalicyjnych, a spadnie tylko i wyłącznie na rządzących – wyborca ma więc komfort ocenny. Myślę, że na sukces PiS najbardziej zapracowała …Platforma Obywatelska swoimi 8-letnimi, nieudolnymi, aroganckimi i przepełnionymi aferami rządami. Poza tym Platforma idealnie powieliła kampanijne błędy Bronisława Komorowskiego – jestem zdania, że Michał Kamiński jest autorem obu tych porażek, choć on osobiście twierdzi, że takiego odczucia nie posiada. Sądzę, że niebawem w PO nastąpi rewolucja; pierwsze objawy niepokojów już są tam widoczne.
Po 22 latach UPR w Sejmie
Rządząca dotychczas PO zajmie 138 ław sejmowych. Uważam, że po tak niepolskich, tak aroganckich, tak kłamliwych, tak nieobywatelskich i tak aferalnych rządach, Platforma i tak odniosła sukces zdobywając 24,09% poparcia. Prawie co czwarty wyborca oddał swój głos właśnie na tę partię. Mam oczywiście swoją teorię na ten temat, ale nie chcę obrażać nikogo z wyborców.
Trzecią natomiast siłą w polskim Sejmie będzie w nadchodzącej kadencji Ruch Obywatelski Kukiz’15. Trudno na razie powiedzieć, co możemy spodziewać się po tej grupie posłów, choć jej lider głosi antysystemowość, chęć obalenia obecnej partiokracji i innych schorzeń obecnego systemu – oby tak się stało. Osobiście uważam, że Kukiz’15 to na razie wielka niewiadoma, ale cieszy fakt, że wśród 42 posłów znaleźli się politycy o poglądach konserwatywno – liberalno – wolnościowych, jak chociażby prezes Unii Polityki Realnej, Bartosz Jóźwiak, czy Jacek Wilk, były kandydat na Prezydenta RP. Warto podkreślić, że po 22 latach znów ujrzymy w Sejmie posła UPR.
Brak koalicji – smutek w ZSL
28 posłów wprowadził do Sejmu Ryszard Petru. Myślę, że na Nowoczesną głosowali przede wszystkim wyborcy zawiedzeni rządami PO oraz przedsiębiorcy liczący na spełnienie się obietnic lidera. Śledząc dotychczasową karierę i poczynania samego Petru oraz przychylność reżimowych mediów trudno nie odnieść wrażenia, że to twór polityczny mający na celu przejęcie niezadowolonego elektoratu PO. Nie odkrywam Ameryki twierdząc, że to przystawka Platformy.
Przysłowiowym psim swędem do Sejmu wskoczyli członkowie wspomnianego już ZSL-u, choć zabraknie w nim takich tuzów jak: Janusz Piechociński, Jan Bury, czy Józef Zych. Ten słaby jak na tę partię wynik (5,13%) na tle zdobyczy sprzed roku w wyborach samorządowych, pokazuje i potwierdza stopień zafałszowania zeszłorocznych wyborów. Nie stało się przecież w minionym roku nic tak spektakularnego, aby notowania tej partii tak gwałtownie spadły. Partia ta, mająca jak zawsze 120% zdolność koalicyjną, nie będzie jednak tym razem potrzebna rządzącym. Myślę, że wśród „koniczynek” nastąpią przetasowania we władzach, ale to już nie moje zmartwienie.
Nieobecna lewica
Listę wielkich nieobecnych otwiera koalicja Zjednoczona Lewica. Leszek Miller, słynący kiedyś z daru wyjątkowej przezorności i przewidywalności, popełnia błąd za błędem. Takim było niewątpliwie wejście w koalicję z trzódką filozofa z Biłgoraja i podniesienie sobie progu wyborczego na poziom 8%. Mimo, że poparcie dla poskomunistycznej partii jaką jest SLD z wyborów na wybory spada uważam, że partia ta osiągnęłaby samodzielnie pułap 5%. Stały beton wyborczy tej partii wykrusza się co prawda naturalnie, ale nie zaakceptował „nowoczesności” proponowanej przez Janusza Palikota i jemu podobnych. Dziwię się, że „stary kiejkut” Leszek Miller sam nazwał kiedyś tę grupę „naćpaną hołotą”, a teraz próbował wzmocnić się nimi. To przecież całkowicie dwie odmienne lewice, jedna typowo postpeerelowska, w miarę normalna obyczajowo, druga „tęczowa” i „nowoczesna” do granic barbarzyństwa. Wyborca lewicowy nie przełknął tej mieszanki wybuchowej oddając głos na Partię Razem, która stała się hitem wyborczym. W każdym razie nie smuci mnie brak tych partii w Sejmie, a wręcz odwrotnie.
Największy przegrany
Największy przegrany tych wyborów to partia KORWiN, której zabrakło tylko 0,25% do przekroczenia progu wyborczego zwłaszcza, że sondaże cały czas wskazywały na wejście tej partii do Sejmu. Pierwszy raz sondażownie zawyżały rzeczywisty wynik partii Janusza Korwin – Mikkego. Rozpad w Kongresie Nowej Prawicy po sukcesie w eurowyborach, a co za tym poszło odejście wielu wartościowych działaczy od JKM, spowodował de facto osłabienie siły rażenia tego obozu, którego … „miał już nikt nie powstrzymać”. Zawiedziona część wyborców antysystemowych poczynaniami JKM oddała swój głos na Kukiza. Sam lider KORWiN już też nie błyszczał w kampanii, powtarzał jak zdarta płyta swe stare tezy, które przestały już oddziaływać. Myślę też, że udział Przemysława Wiplera w rozpadzie KNP i późniejsze jego poczynania nie pomogły (mówiąc delikatnie) tej formacji. Potwierdziła się opinia wielu, że JKM jest wspaniałym publicystą, krzewicielem prawicowych idei, ale nieskutecznym politycznie. I to już się raczej nie zmieni.
Niekonstytucyjność wyborów do Sejmu
Nie oceny są jednak głównym zamiarem niniejszego artykułu. Jak zasugerowałem w tytule, i co od lat podkreślam, wybory do Sejmu RP są niekonstytucyjne. W art. 96 ust. 2 Konstytucja RP stanowi, że „wybory do Sejmu są powszechne, równe, bezpośrednie i proporcjonalne oraz odbywają się w głosowaniu tajnym”. Celowo wyróżniłem przymiotnik: proporcjonalne, albowiem wprowadzony 5% próg wyborczy dla partii i 8% dla koalicji jest złamaniem zasady proporcjonalności. Progi wyborcze spowodowały, że ponad 15% wyborców, którzy oddali w niedzielę swe głosy, nie będzie miało swych przedstawicieli w Sejmie. Gdyby bowiem wybory te były proporcjonalne zarówno Zjednoczona Lewica, jak i KORWiN oraz Partia Razem, miałyby swych posłów w liczbach proporcjonalnych do zdobytych głosów, czyli kolejno: 7,55%, 4,76% i 3,62%. Progi spowodowały to, że zwycięska partia zdobywając 37,58% głosów zdobywa 235 mandatów, czyli ponad 50%, a wspomniane wyżej partie zdobyły ..0 (słownie: zero) mandatów.
O jakiej więc mówimy proporcjonalności ?! Wniosek logiczny i matematyczny jest tylko jeden: liczba zdobytych przez partie głosów nie jest proporcjonalna do liczby uzyskanych mandatów, a więc wybory są niekonstytucyjne !
Foto: Wikimedia Commons