To koniec, przynajmniej oficjalnie, Bartłomieja Misiewicza w Prawie i Sprawiedliwości. Były rzecznik MON, co sam przyznał, wystąpił dziś z szeregów partii rządzącej. Jego rezygnację przyjęła specjalnie powołana w tym celu komisja, która wystosowała oficjalne pismo. Na Twitterze opublikował je dziennikarz RMF FM, Tomasz Skory.
Misiewicz zjawił się dziś w siedzibie Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej. Na miejscu czekali już na niego członkowie specjalnej komisji, która miała rozstrzygać w jego sprawie. W jej skład weszli posłowie: Joachim Brudziński, Mariusz Kamiński oraz Marek Suski. Około godziny 15:00 Misiewicz opuścił budynek i oznajmił, że rezygnuje z członkostwa w ugrupowaniu, którego liderem jest Jarosław Kaczyński. Wszelkie sukcesy rządu pani premier Beaty Szydło, zwłaszcza te socjalne, które poprawiają byt Polaków były przykrywane wykorzystując moje nazwisko do tej brudnej kampanii. Więc złożyłem rezygnację, żeby nie obarczać całej Zjednoczonej Prawicy tym atakiem – powiedział.
Gdyby jednak były rzecznik MON nie złożył rezygnacji najprawdopodobniej i tak zostałby zmuszony do opuszczenia szeregów partii. Tak wynika z oficjalnego pisma sporządzonego przez wspomnianą komisję, którego screen na Twitterze opublikował dziennikarz rozgłośni RMF FM, Tomasz Skory. Komisja po wnikliwej analizie postępowania Pana Bartłomieja Misiewicza całkowicie negatywnie oceniła jego postawę. W związku z tym Prawo i Sprawiedliwość stwierdza, że Pan Bartłomiej Misiewicz nie ma kwalifikacji do pełnienia funkcji w sferze administracji publicznej, spółkach Skarbu Państwa czy innych sferach życia publicznego – czytamy w dokumencie.
Czytaj także: Bartłomiej Misiewicz na Ukrainie? Dziennikarz żartuje: Polskie media zaczęłyby pisać o ważniejszych sprawach
Co teraz czują oficerowie-parasolnicy, krzyczący „Czołem Panie Ministrze!” gościowi bez kwalifikacji do pełnienia funkcji w administracji? pic.twitter.com/tszk2XAsjd
— Tomasz Skory (@TomaszSkory) 13 kwietnia 2017
Misiewicz z administracją publiczną, a precyzując: z Ministerstwem Obrony Narodowej, związany był od początku rządów Prawa i Sprawiedliwości, czyli od niespełna dwóch lat. W tym czasie pełnił funkcję rzecznika MON oraz szefa gabinetu politycznego ministra Antoniego Macierewicza. Dopiero teraz okazało się, że sprawiający mnóstwo kłopotów wychowawczych młody polityk… nie posiada odpowiednich kwalifikacji uprawniających go do pracy na tym szczeblu. Co więcej, nie posiada nawet kwalifikacji, które predestynowałyby go pełnienia jakiejkolwiek funkcji w sferze życia publicznego! Aby dojść do tego wniosku, politycy PiS potrzebowali prawie dwóch lat oraz kilku głośnych skandali. Gratulujemy!
źródło: Twitter, wMeritum.pl
Fot. PAP/Marcin Obara