Ostatni tydzień minął pod znakiem afery związanej z osobą Bartłomieja Misiewicza. Ostatecznie były rzecznik MON zrzekł się członkostwa w PiS, zrezygnował również w pracy w Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Przez media przetoczyła się jednak prawdziwa burza. Całe zamieszanie skomentował za pośrednictwem Twittera, Wiktor Świetlik, dziennikarz tygodnika „W Sieci” oraz współprowadzący program „W tyle wizji” na antenie TVP Info.
Świetlik zasugerował, by Bartłomiej Misiewicz… spróbował swoich sił w pracy na Ukrainie. Wówczas jego zdaniem polskie media nareszcie zaczęłyby pisać o istotnych sprawach. A Ukraińcy nie chcą gdzieś @MisiewiczB zatrudnić? Facet miałby robotę, a polskie media zaczęły wreszcie pisać o ważniejszych sprawach – napisał na Twitterze.
A Ukraińcy nie chcą gdzieś @MisiewiczB zatrudnić? Facet miałby robotę, a polskie media zaczeły wreszcie pisać o ważniejszych sprawach
Czytaj także: Misiewicz odchodzi z PiS. \"Chciałbym przeprosić wszystkich Polaków za to, że muszą oglądać ten żenujący spektakl\
— Wiktor Świetlik (@WiktorSwietlik) 18 kwietnia 2017
Świetlik odniósł się tym samym do medialnej zawieruchy, która wywiązała się po publikacji „Rzeczposolitej” nt. Misiewicza oraz niedawnej emigracji polskich polityków na Ukrainę. Za naszą wschodnią granicę udali się bowiem Leszek Balcerowicz oraz Sławomir Nowak, którzy podjęli pracę w tamtejszych państwowych instytucjach.
Cóż, przyznajemy, że byłoby to naprawdę ciekawe rozwiązanie. Pozostaje tylko pytanie, czy opinia, którą wystawili Misiewiczowi przedstawiciele PiS nie wpłynie na jego zawodową przyszłość? Joachim Brudziński, Mariusz Kamiński i Marek Suski stwierdzili bowiem, że młody działacz nie ma kompetencji do sprawowania funkcji w administracji publicznej.
Misiewicz opuszcza PiS
Z racji niesamowitej nagonki na PiS przy użyciu mojego nazwiska, złożyłem oświadczenie o rezygnacji z członkostwa w szeregach Prawa i Sprawiedliwości – powiedział Bartłomiej Misiewicz opuszczając w czwartek 13 kwietnia około godz. 15 siedzibę partii w Warszawie.
Misiewicz poinformował o odejściu z PiS po zakończeniu obrad partyjnej komisji powołanej ds. wyjaśnienia stawianych mu zarzutów i okoliczności powoływania go na pełnione funkcje. Posiedzenie komisji rozpoczęło się po godz. 11. Przed wejściem na posiedzenie Misiewicz powiedział dziennikarzom m.in., że gazety napisały na jego temat nieprawdę, to jest naruszenie dóbr osobistych i trzeba zastanowić się nad krokami prawnymi.
Wszelkie sukcesy rządu pani premier Beaty Szydło, zwłaszcza te socjalne, które poprawiają byt Polaków były przykrywane wykorzystując moje nazwisko do tej brudnej kampanii. Więc złożyłem rezygnację, żeby nie obarczać całej Zjednoczonej Prawicy tym atakiem – powiedział Misiewicz opuszczając siedzibę PiS na ul. Nowogrodzkiej.
27-letni Misiewicz był rzecznikiem i szefem gabinetu politycznego ministra obrony. Od początku pełnienia tej funkcji był krytykowany przez opozycję i niektóre media. W drugiej połowie września 2016 r. – po publikacji „Newsweeka”, według którego miał proponować radnym PO w Bełchatowie przystąpienie do koalicji z PiS, sugerując, że w zamian zapewni im zatrudnienie w państwowej spółce – poprosił szefa MON o zawieszenie w funkcjach w resorcie i zrezygnował z posady w radzie nadzorczej PGZ. Do resortu wrócił ponownie na początku grudnia 2016 r., ale jego nazwisko zniknęło ze stron internetowych resortu na początku lutego 2017 r. Wcześniej „Fakt” opisał wizytę Misiewicza w klubie studenckim w Białymstoku.
W środę 12 kwietnia znów pojawiły się kontrowersje dotyczące osoby Bartłomieja Misiewicza. Jak poinformowała „Rzeczpospolita”, były rzecznik został zatrudniony w Polskiej Grupie Zbrojeniowej i ma otrzymywać tam bardzo wysoką pensję. Sam zainteresowany lakonicznie dementował te rewelacje na Twitterze.
źródło: Twitter, PAP
Fot.: PAP/Marcin Obara