Wciąż nie milkną echa tragicznego wypadku do jakiego doszło w ubiegłym tygodniu za egzaminie na prawo jazdy, podczas którego zginęła 18-letnia kursantka. Egzaminator, który w ostatniej chwili wysiadł z samochodu, usłyszał zarzut.
Zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym usłyszał egzaminator prawa jazdy, w związku z czwartkowym wypadkiem na przejeździe kolejowym w Szaflarach – donosi TVN24. 62-latkowi grozi nawet 8 lat więzienia.
Dzisiaj TUTAJ informowaliśmy o relacjach świadków tragedii, którzy wspominali, że egzaminator nie był w stanie im pomóc w uratowaniu dziewczyny. Jeden z nich opowiadał, że to zgromadzeni obok miejsca zdarzenia ludzie, a nie egzaminator, wezwali karetkę. Mężczyzna ujawnia, że instruktor stał, jak wryty i nie był w stanie zrobić nawet kroku.
Zeznania egzaminatora
Tragedia rozegrała się w czwartek na nieoznaczonym przejeździe przez tory kolejowe. Podczas egzaminu na prawo jazdy, 18-letnia kursantka zatrzymała się na torach. Zgasł jej silnik, a po chwili uderzył w nią nadjeżdżający pociąg. Lekarzom nie udało się uratować jej życia.
Czytaj także: Tragedia w Szaflarach: Adwokat egzaminatora przedstawił wersję wydarzeń
Prokuratura przesłuchała egzaminatora, który wraz z dziewczyną znajdował się w aucie. Mężczyźnie udało się uratować, bo w ostatniej chwili wysiadł z samochodu. W wyniku zdarzenia, doznał ciężkiego szoku.
Choć śledczy nie ujawniają zbyt wielu szczegółów pierwszego przesłuchania (prawdopodobnie odbędzie się kolejne, wszystko ze względu na ciężki szok, którego doznał mężczyzna), reporterom radia RMF FM udało się dowiedzieć, że egzaminator przyznał, że w pojeździe zgasł silnik. Dodał, że kilkukrotnie wraz z 18-latką usiłowali uruchomić samochód, ale to się nie udawało.
Źródło: wmeritum.pl; rmf24.pl