Aleksander Łukaszenka nie przestaje szokować. Białoruski dyktator, który w ostatnim czasie chętnie komentuje wojnę na Ukrainie stwierdził, że wkrótce ma tam dojść do zamachu stanu. Wszystko przez domniemany konflikt pomiędzy prezydentem a wojskiem.
Aleksander Łukaszenka w ostatnim czasie wysuwa coraz bardziej szokujące komentarze dotyczące wojny na Ukrainie czy sytuacji w Europie. Białoruski dyktator niejednokrotnie oskarżał kraje NATO o podżeganie konfliktu. Jeszcze w lipcu stwierdził też, że „politycy ukraińscy porzucili swoją słowiańską tożsamość”. „Bez względu na to, jak historia wywróciła się do góry nogami, straciliśmy Ukrainę na długo przed rozpoczęciem specjalnej operacji wojskowej” – mówił.
Jednocześnie Łukaszenka złożył Ukrainie życzenia między innymi z okazji Dnia Niepodległości. Niejednokrotnie apelował też o pokojowe zakończenie konfliktu, mimo że rosyjskie wojska prowadzą go również z terytorium jego kraju.
Teraz Łukaszenka zaskoczył kolejną teorią. Białoruski dyktator donosi o rzekomym konflikcie pomiędzy prezydentem Wołodymyrem Zełenskim a ukraińskim wojskiem. Łukaszenka przekonuje, że służby „nie chcą dłużej tolerować radykalizmu prezydenta” i wkrótce na Ukrainie miałoby dojść do zamachu stanu.
Czytaj także: Ławrow grozi europejskiemu państwu! „To będzie traktowane jako atak na Rosję”
Źr.: Twitter/NEXTA