Żona polskiego aktora Mateusza Damięckiego przeżyła spory stres podczas wizyty u lekarza. Kobieta udała się tam wraz ze swoim synkiem, który podczas zabawy doznał urazu. Przebieg całego zdarzenia opisała na Instagramie swojego męża.
Mateusz Damięcki opublikował w serwisie Instagram wpis. Ujawnił w nim, że jego małżonka, Paulina Andrzejewska, udała się z ich synkiem do lekarza. Na miejscu doszło jednak do nieprzyjemnej sytuacji.
„Przeczytajcie, bardzo proszę. To chyba ważne, pomyślałem, że to od nas zależy jak będzie wyglądał w przyszłości nasz świat, i jak nasze dzieci będą go widzieć, a potem kształtować. Zwracajmy uwagę na szczegóły, ktoś może powiedzieć – nic przecież się nie stało, Pani miała gorszy dzień, odpuść, są większe tragedie… Nie o to chodzi. Nie bądźmy obojętni, zmieniajmy to co możemy. Oczywiście zacznijmy od siebie, ale jeśli już ogarniemy mniej więcej to co przed lustrem – zajmijmy się polem dookoła . Mamy prawo zmieniać świat na lepsze!” – napisał Mateusz Damięcki.
Czytaj także: Wielogłosem o...: Gra o tron - sezon 4
Dalszą część wpisu kontynuuje już żona polskiego aktora, która przyznaje, że długo zastanawiała się, czy opisać całe zdarzenie.
Czytaj także: Dawid Fazowski zawiesza swoje podróże. „Ciężko się to pisze”
Żona polskiego aktora o nieprzyjemnej wizycie u lekarza
„Zastanawiałam się, czy opisać swoją ostatnią przykrą przygodę i w końcu doszłam do wniosku, że to ważne. Franuś przewrócił się na piłce i upadł na plecy, uderzył głową w kamieniste podłoże, płakał i od razu zauważyłam guza. Byliśmy akurat w Poznaniu, pomyślałam, że warto by lekarz go zobaczył. Tak się stało, podjechaliśmy do szpitala dziecięcego” – pisze Paulina Andrzejewska.
„Pani w rejestracji bardzo miła, potem Pani doktor zleciła zdjęcie i dopiero się zaczęło” – dodaje żona polskiego aktora.
„Na początku nic nie wskazywało, że Pani od RTG tak się zachowa. „Jesteś w ciąży?” (myślę, o! po imieniu mówi Pani) ,ale za chwilę dodaje: „Mama, nie jesteś w ciąży?” Nie nie jestem – odpowiedziałam. Franuś grzecznie obserwuje, pani każe go położyć i przyciska mu twarz do maszyny. Dziecko zaczyna płakać. Pani krzyczy: „Mama stanie z drugiej strony, mama to nie czas na tulenie” (a ja go delikatnie kładłam, a on trzymał mi szyję). Pani krzyczy, Franek zaczyna płakać jeszcze bardziej, nieprzyzwyczajony, ja proszę, by Pani tak nie krzyczała” – kontynuuje swoją relację małżonka Mateusza Damięckiego.
„Pani: „Bo mama źle trzyma, a ja chcę zrobić dobre zdjęcie”, itd (nie pamiętam już, tak byłam zestresowana). Nie wiem gdzie Pani się śpieszyła, czemu taka nerwowa, przede mną nikogo nie było, a za nami tylko jedna osoba. Na szczęście okazało się, że wszystko z Frankiem dobrze, ale ja potem 20 minut w aucie płakałam. Już dawno, a w sumie nigdy chyba, tak na mnie ktoś nie krzyczał, ciągle mam wyrzuty sumienia, że w ogóle tam pojechałam i naraziłam dziecko na taki stres” – zakończyła żona polskiego aktora.
Cały wpis poniżej.
źródło: Instagram, wp.pl