Połączenie powieści fantasy z nauką zdarza się dość rzadko. I mam tu na myśli nie tyle prawdziwą naukę, co naukę osadzoną właśnie w świecie fantasy. Taką próbę podjęła Marie Brennan i trzeba przyznać, że udało się jej to całkiem dobrze.
Na samym początku trzeba przyznać, że okładka książki „Historia naturalna smoków. Pamiętnik Lady Trent” spełnia swoją rolę doskonale. Wiadomo, że nie należy oceniać książki po okładce, ale nie oszukujmy się – to ona ma przykuwać uwagę, żeby to właśnie ten a nie inny tytuł wziąć do ręki z półki w księgarni. I powiem szczerze, że rzadko która okładka spełnia swoją rolę tak dobrze, jak ta. Dlatego też nietypowo zacząłem tą recenzję właśnie od okładki, bo to od zwrócenia uwagi na okładkę zaczęła się moja przygoda z tą historią.
„Historia naturalna smoków” to, jak sam dalszy ciąg tytułu wskazuje, pamiętnik. Pamiętnik osoby niezwykłej – Izabeli Trent, która żyje w świecie fantasy. Świat ten pełną garścią czerpie z dziedzictwa epoki wiktoriańskiej w Anglii. Mamy tutaj więc eleganckich dżentelmenów, damy, którym nie wypada robić wielu rzeczy, aranżowane małżeństwa i wszystko, co znamy choćby z całego mnóstwa filmów i książek opowiadających o tamtym okresie. Odwzorowanie tej epoki jest w tej książce na tyle doskonałe, że w zasadzie w dużej mierze to nie musiałaby być powieść fantasy. Gdyby nie jeden element – smoki.
Smoki tak bardzo przyciągają czytelnika. I trzeba tutaj na nich skupić się przede wszystkim. Ważne jest wspomnienie na początku, że jeżeli ktoś oczekuje obecności non stop smoków w tej powieści, może się trochę zawieść. Smoki są, wszystko kręci się wokół nich, jednak jest to pamiętnik starszej pani, która opisuje swoje życie jako mała dziewczynka. „Historia naturalna smoków” to dopiero pierwsza część cyklu, w kolejnych zapewne smoków będzie więcej, ale tutaj główna bohaterka i zarazem narratorka opowiada o początkach swojej przygody z tymi stworzeniami. Warto mieć to na uwadze, żeby później nie być zaskoczonym.
Nie oznacza to jednak, że smoków w powieści nie ma. Cała akcja w sumie kręci się wokół nich. Mamy tutaj zupełnie inne spojrzenie na te stworzenia, niż to zwykle jest obecne w popkulturze. W większości powieści czy filmów smoki są złymi, krwiożerczymi istotami, strzegącymi podstępnie powierzonych im skarbów. Jest również grupa książek czy filmów, w których smok staje się towarzyszem człowieka – czy to wierzchowcem czy wręcz przyjacielem. Tutaj jest jeszcze inaczej i osobiście uważam, że to jedna z największych sił tej książki. Po raz pierwszy spotykam się tutaj bowiem z tym, że smok staje się przedmiotem badań, obiektem ważnym nie tylko dla przygody, ale również dla nauki. Mamy maleńkie smoki, powszechnie istniejące, mamy również te dużo bardziej niebezpieczne. Jednak badanie smoków w tej książce równie dobrze można by przenieść do normalnego świata, gdzie naukowcy zajmują się ptakami, nietoperzami czy jakimikolwiek innymi zwierzętami. I to podejście jest naprawdę niezwykłe.
Książka „Historia naturalna smoków” jest takim kompromisem dla różnych grup czytelników. Z jednej strony może być pierwszym krokiem w stronę powieści fantasy dla tych, którzy nie lubią tego gatunku. Książka jest bowiem powieścią fantasy praktycznie tylko ze względu na smoki i fantastyczne nazwy – poza tym równie dobrze mogłaby być osadzona w XIX – wiecznej Europie. Z drugiej strony miłośnicy powieści fantasy, szczególnie tej „lżejszej” wersji, mogą poznać nowy, fantastyczny świat, jednocześnie zderzając się z portretem kobiety, która wbrew wielu osobom walczyła o to, by spełniać swoją pasję. To naprawdę lekka i bardzo przyjemna lektura, która może stanowić fantastyczne wytchnienie szczególnie dla zagorzałych czytelników powieści fantasy, które dzisiaj są raczej mroczne i brutalne.
Czytaj także: Co nas czeka w filmowym świecie „Gwiezdnych Wojen”?