Podczas 27. finału WOŚP w Gdańsku na scenę wszedł Stefan W., który zadał śmiertelne ciosy nożem Pawłowi Adamowiczowi. Pracownik obsługi obezwładnił napastnika i teraz opowiedział o szczegółach.
Pracownik obsługi, który jako pierwszy obezwładnił Stefana W. przyznał, że nie czuje się bohaterem. W rozmowie z reporterem TVN24 stwierdził, że każdy z jego kolegów zachowałby się tak samo.
Czytaj także: Magdalena Adamowicz: niechaj TVP mnie pozywa
Czytaj także: Stefan W. groził koledze. \"Chciał mnie zabić\
„Było zamieszanie, na scenie było bardzo wielu ludzi, bardzo wiele dzieci, goście, VIP-y. Nie do końca byłem świadom tego, co się wydarzyło.” – przyznał.
Mężczyzna dodał, że miał chwilę zawahania. „W momencie, kiedy wychodziłem z boku sceny, on jeszcze stał przodem do widowni. Miałem moment zawahania, w momencie, w którym on się do mnie odwrócił.” – przyznał.
Czytaj także: Pierwszy wywiad Magdaleny Adamowicz po śmierci męża
Pracownik obsługi wspomniał, że gdy zobaczył napastnika, miał „bardzo dziwną wizję człowieka z nożem, a zaraz za nim bardzo dużą ilość dzieci”. „To mi utkwiło w głowie, to mam cały czas przed oczami.” – przyznał.
Źr. se.pl