Grecką wyspą Rodos wstrząsnęły potężne pożary, które zaczęły stanowić zagrożenie dla turystów. Wielu z nich pochodzi z Polski. W rozmowie z Polsat News dramatyczną relacją podzieliła się jedna z Polek przebywających na wyspie.
Pożary targają wyspą Rodos od pewnego czasu, ale dotąd nie stanowiły zagrożenia dla turystów. Wszystko zmieniło się w niedzielę rano, gdy niespodziewanie wiatr zmienił kierunek aż o 180 stopni. Spowodowało to rozprzestrzenianie się ognia w kierunku strefy turystycznej. Na miejscu przebywało ponad 1200 Polaków, którym polskie służby konsularne starają się zapewnić pomoc. Trwa ewakuacja.
Jedna z Polek przebywających na Rodos skontaktowała się z redakcją Polsat News. Na antenie przekazała wstrząsającą relację sytuacji, z jaką turyści mierzą się na wyspie zagrożonej pożarami.
Polka poinformowała, że SMS-a z informacją o ewakuacji otrzymali w sobotę. „Jeszcze wtedy obsługa hotelu mówiła, że nie ma żadnego zagrożenia. Potem, na szczęście, przejęło nas biuro podróży. Kazali nam się spakować i czekać w lobby. Tam, bez klimatyzacji, spędziliśmy z półtorej godziny. Potem nam powiedziano, że nie możemy zabrać wszystkich bagaży, więc walizki zostały w pokojach. Wzięliśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy, jedną kabinówkę. Dosłownie jeden ciuch na zmianę i dokumenty, paszporty” – mówiła.
„Dalej czekaliśmy na autokar, który po nas nie przyjechał. Musieliśmy udać się na plażę. Biegliśmy i widzieliśmy żywy ogień na górze” – kontynuowała przerażona kobieta. „Na brzegu było trochę spokojniej. Tam czekaliśmy znowu z dwie godziny w 40-stopniowym upale. Przyjechał autokar, który zabrał nas do hotelu” – powiedziała.
Rodzina już zapisała się na wcześniejszy lot, ale nie wiadomo, kiedy do niego dojdzie.
Przeczytaj również:
- Pożary na Rodos. 1200 Polaków w strefie zagrożenia! Zaskakująca zmiana wiatru
- Santos porzuci reprezentację? PZPN wydał komunikat!
- Łukaszenka: „Wagnerowcy chcą jechać do Warszawy i Rzeszowa”
Źr. Polsat News