W połowie października tajemniczy mężczyzna wszedł na pomnik smoleński i groził wysadzeniem. Pod nogami postawił plecak, w którym mogły być ładunki wybuchowe. Wszystkie służby stanęły na nogi. Dopiero teraz Onet ujawnił, co kierowało działaniami mężczyzny.
Przypomnijmy, 14 października ok. godz. 10, dzień przed wyborami parlamentarnymi nieznany mężczyzna wdrapał się na pomnik smoleński w Warszawie. Zagroził, że wysadzi siebie i okolicę w powietrze. Między nogami miał plecak.
Niespodziewana sytuacja postawiła na nogi wszystkie służby. Zamknięto Plac Piłsudskiego i wszystkie okoliczne ulice. Łącznie w akcji uczestniczyło aż kilkuset funkcjonariuszy z różnych formacji. W tym kontrterroryści i negocjatorzy policyjni. Ostatecznie okazało się, że żadnej bomby nie było.
Jak informuje Onet, motyw mężczyzny, który wszedł na pomnik smoleński okazał się zupełnie błahy. „Swoje zachowanie tłumaczył chęcią osiągnięcia rozgłosu, a także chęcią stworzenia tzw. wirala w mediach społecznościowych. Zaprzeczył, iż chciał zrobić komuś krzywdę. W sprawie powołano dwóch biegłych lekarzy psychiatrów, którzy ocenią stan psychiczny podejrzanego” — podkreśla w rozmowie z Onetem prok. Szymon Banna, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Onet informuje, że Krzysztof B. miał szerszy plan. Jak tłumaczył mężczyzna, stworzenie wspomnianego wirala miało mu służyć do tego, by nagłaśniać międzynarodowe afery szpiegowskie. Śledczy podejrzewają, że 38-latek może być niepoczytalny, ale to muszą ocenić lekarze eksperci – czytamy na portalu.
Przeczytaj również:
- Roman Polko mówi, co trzeba zrobić ws. Borysa. „Przyjrzałbym się”
- Ujawniono portret psychologiczny G. Borysa. Wiadomo, do czego będzie dążył mężczyzna
- Poruszający widok na grobie Patryka Peretti. Pomnik wyciska łzy [FOTO]
Źr. Onet