Komisja ds. Pegasusa nie przesłuchała Zbigniewa Ziobro. – Nawet po słowach komentatorów, którzy są bliscy PO widać, że to nie było to, o co im chodziło – mówi minister sprawiedliwości na antenie Telewizji wPolsce24.
Zbigniew Ziobro nie został przesłuchany przez komisję ds. Pegasusa. Były minister sprawiedliwości był doprowadzony na miejsce przez policję. Pomimo, że znajdował się na terenie Sejmu w momencie obrad komisji, politycy przyspieszyli prace i po skierowaniu wniosku o areszt, zdecydowali się zamknąć obrady.
Ziobro przekonuje, że był to element gry. – Nawet po słowach komentatorów, którzy są bliscy PO widać, że to nie było to, o co im chodziło. Dlaczego zdezerterowali i ostatecznie się wycofali? – pytał retorycznie w rozmowie z wPolsce24.
Były minister sprawiedliwości podkreślił, że nie obawia się policjantów. – Zawsze podkreślałem mój szacunek do policji, nigdy by mi nie przyszło do głowy, aby stawiać opór czynny, bo to są ludzie, którzy wykonują rozkazy, oni przecież realizują tylko zadania, służą Polsce, dbając o nasze bezpieczeństwo – powiedział.
– Natomiast fakty są takie, że dzisiejszy przebieg wydarzeń obnażył ogromną niekompetencję i w mojej ocenie okazał się kompromitacją tych, którzy liczyli na to, że zastawią na mnie jakąś wielką pułapkę – dodał były minister.
Ziobro kpi z planu komisji: Przecież to jakiś absurd, trudno uwierzyć w to, co się dzieje
Ziobro uważa plan komisji za groteskowy. – Przecież to trzeba się w głowę uderzyć i to młotkiem, chyba żeby założyć, że w normalnym demokratycznym państwie, normalni ludzie, którzy mają usta pełne frazesów o demokracji, wolności i praworządności, zostawiają na kogoś „pułapkę”, uciekają, przegłosowują szybko – powiedział.
Jego zdaniem chodziło tylko, by mieć pretekst „aby zwrócić się do sądu, aby ten kogoś aresztował i pozbawił wolności, przeciwnika politycznego. Przecież to jakiś absurd, trudno uwierzyć w to, co się dzieje„.