Święcenie pokarmów z okazji Wielkanocy to nie jest powód do żartów – przekonuje ks. Rafał Główczyński. Duchowny podał przykład nagannego zachowania. Oto, co włożył do „święconki pewien człowiek.
Święta Wielkanocne kojarzą się z wieloma elementami tradycji i zwyczajami. Księża przypominają jednak, że to okres najważniejszych dla chrześcijan świąt, czas dla ducha.
– Ciąży na nas obowiązek uczestniczenia we mszy niedzielnej w Wielkanoc. Jednak chrześcijanin, który poważnie traktuje swoją wiarę, powinien uczestniczyć w liturgiach Wielkiego Czwartku, Piątku i Soboty. To jest serce Kościoła – powiedział w rozmowie z o2.pl ojciec Paweł Gużyński.
Dominikanin podkreśla, jak ważne dla katolika powinno być przystąpienie do sakramentu pokuty. Jego zdaniem nie trzeba zostawiać tego na ostatnią chwilę. Można zrobić to nawet miesiąc przed Wielkanocną, jeśli odpowiednio dobrze będziemy prowadzić później swoje życie.
Ksiądz opowiedział o tym, co włożyli do „święconki”: To nie miejsce na żarty
Jedną z popularnych tradycji świąt wielkanocnych jest przygotowywanie „święconki”. Okazuje się, że zwykły dobór pokarmów przeznaczonych do poświęcenia może być powodem do „żartów”.
Opowiedział o tym ks. Rafał Główczyński, który prowadzi w mediach społecznościowych popularny profil „ksiądz z osiedla”. – Na pewno nie należy wkładać tam napojów procentowych, miałem taką sytuację. To jednak nie czas i miejsce na żarty – podkreślił.
– Ponadto oczywiście nieodłączne symbole, czyli musimy mieć jajka, chleb, sól, kiełbasę, chrzan, babeczkę wielkanocną, czy baranka – dodał.
Przeczytaj również:
- Rewolucja w Kościele. Papież zamierza z tym skończyć po Wielkanocy
- Poszła na Krupówki w Wielkanoc i sprawdziła, ile kosztuje schabowy. Cena była naprawdę ekstremalna. „To nie prima aprillis”
- Zrobili zdjęcie arabskiej turystce w Zakopanem. Dziennikarze przyłapali ją… w dziwnych okolicznościach [FOTO]