Jak to się stało, że słuszne postulaty niezależnych kobiet przerodziły się w krakanie wiedźm na sabacie, gdzie Łysą Górę zastąpił swojski, sowiecki „PeKiN”? Jak potworzyce przekuły damski powab na kierowanie traktorem?
Feminizm. Najpierw emancypacja, sufrażystki, “pierwsza fala”, potem – postulaty komunistów, wreszcie potwory (potworzyce?) typu Susan Okin.
Odpuszczę sobie dziś krytykę fal późniejszych, nie będę się znęcał na feministyczną myślą cytując wspomnianą Okin czy Engelsa dowodzącego, że małżeństwo było przykładem walki klas. Raczej podzielę się refleksją na temat przyczyn wykształcenia się w ogóle ruchu emancypacyjnego.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Jak pouczają nas badania prof. Konecznego, pierwszą cywilizacją, która podniosła pozycję kobiety do rangi równej mężczyźnie była cywilizacja łacińska, a to dzięki myśli chrześcijańskiej. Na nic zda się tu cytowanie Akwinaty innych doktorów Kościoła z ich “mądrościami” n/t nierówności płci; liczą się konkrety i pozycja faktyczna.
Nierozerwalne małżeństwo.
To ono zagwarantowało kobiecie pozycję nieznaną w żadnej innej kulturze. Niewiasty nie musiały martwić się, że zostaną porzucone po przekroczeniu okresu płodnego, czy w ogóle ustaniu ich fizycznej atrakcyjności. Kobieta przestawała być bezbronna. Tymczasem np. w judaizmie mężczyzna mógł oddalić żonę zwykłym listem rozwodowym, podobnie u mahometan czy u Japończyków, Koreańczyków; w dodatku w społeczeństwach poligamicznych pozycja niewiasty była dodatkowo zredukowana do roli przedmiotu, o który się walczy (zważmy, że to w systemach poligamicznych wyrosły różne mechanizmy walki o kobietę typu burki i kwefy, kastrowanie strażników haremów et c.). Kobieta miała rolę maksymalnie służebną wobec mężczyzny w obawie przed porzuceniem. Przy naturalnym podziale ról* nie mogły sobie pozwolić na utrzymanie samodzielne, wypadały poza nawias społeczeństwa (stąd ciężka sytuacja wdów**). Jedynym wyjściem pozostawał żeński klasztor.
Przyszła reformacja, przyszła laicyzacja, przyszły rozwody. Tutaj warto zaznaczyć, że kobiety w Polsce sprzeciwiały się ustawodawstwu Napoleona dopuszczające rozwiązanie małżeństwa właśnie z obawy przed porzucaniem przez mężów. Sytuacja kobiety po półtorej milenium wróciła do stanu początkowego. Koneczny notował 80 lat temu, że niewiasty w domach niemieckich stanowią jeno służbę dla mężczyzny. Podobnie w Chinach (gdzie symbol oznaczający kobietę można było odczytać jako “dzierżąca miotłę”, vulgo: pomiot) czy Korei. Ta sytuacja nie zmieniła się tam mocno aż do dziś.
W tym momencie dochodzimy do sedna: przyczyną ruchu emancypacyjnego jest reformacja i idące wraz z nią – rozwody. Kobiety, by móc utrzymać się samodzielnie w życiu tak gospodarczym, jak i publicznym, potrzebowały uczestnictwa w instytucjach, w których dotąd dominowali mężczyźni. I o ile postulaty pierwszej fali w dużej części uważam za słuszne (wszak szkody z dam na uniwersytetach większej nie ma, wręcz przeciwnie – nie marnuje się potencjał intelektualny Narodu. Wynaturzenia typu “profesor” Środa przyjmuję za dopust Boży), to nabudowana na nią myśl fali drugiej i trzeciej – to obrzydliwy, złośliwy rak na ciele cywilizacji. Uczynienie z postulatu walki o równość kobiet aborcji czy przymierze z lobby pederastów to nic w porównaniu z afirmacją filozofii “gender”.
Tutaj kończę rozważania, by nie wyjść poza postawione sobie na początku granice. Kwestia charakteru i budowy związków (monogamia czy poligamia, rozerwalne i nierozerwalne et c.) jest dla cywilizacji fundamentalna i rzutuje na wszystkie jej elementy, łącznie z nauką czy gospodarką; i to nie w sposób prosty, potoczny, ale strukturalny – definiuje choćby podejście społeczeństw do własności.
Dziś pozostała nam tylko walka o przywrócenie rangi świętemu sakramentowi małżeństwa, przywrócenie mężczyznom ich męskości, a kobietom – kobiecości. Inaczej – przegramy w walce z innymi cywilizacjami.
____
* wbrew powszechnemu do dziś przekonaniu, podział pracy między kobiety a mężczyzn nie wynikał z kryterium ciężaru, a oddalenia od domowego ogniska. Kobiety opiekując się dziećmi musiały wykonywać prace w okolicach swych siedlisk (a mogła to być praca ciężka, jak mielenie na żarnach), zaś mężczyźni wyruszali daleko w celu polowań.
** nota bene, sytuacja prawna kobiet – wdów mogących samodzielnie występować przed sądem – w piastowskiej Polsce była lepsza, niż w libertyńskiej i ateistycznej Francji, pierwszej córze Kościoła i pierwszej nałożnicy masonerii, gdzie jeszcze czterdzieści lat temu kobieta musiała mieć zgodę męża na samodzielną pracę!
fot. Wikimedia, na fotografii Lily Elsie w „Wesołej Wdówce”.