Agnieszka Holland podczas festiwalu w Gdyni wspomniała o jej poprzednim filmie „Zielona granica”. Film wywołał burzę, bo w bardzo negatywnym świetle pokazywał polską Straż Graniczną, która broniła granicy przed atakiem hybrydowym z Białorusi. Reżyserka nie ukrywa żalu, że po tamtym filmie odmawiano jej polskości.
Agnieszka Holland zaprezentowała w Gdyni swój najnowszy film „Franz Kafka”, który wybrano polskim kandydatem do Oscara w kategorii filmów międzynarodowych. Decyzję podjęła komisja Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Wywołała ona dyskusję na temat kryteriów wyboru oraz polskości twórców.
W rozmowie z dziennikarzami Agnieszka Holland wyjaśniła, że przy wyborze decyduje narodowość twórców, a nie język filmu. „To jest troszkę niezrozumienie tego, czym jest dzisiaj kino i na czym polega ten wyścig w kategorii międzynarodowej. Kryteria, które tam obowiązują, nie są ani finansowe, to znaczy, który kraj dał najwięcej pieniążków. Najważniejszy nie jest język, tylko narodowość czołowych twórców, to znaczy sił kreacyjnych” – mówiła.
Przy okazji nawiązała do awantury, jaką wywołał jej poprzedni film „Zielona granica”. „Wiem, że niektórzy moi rodacy odmawiają mi polskości. Dwa lata temu na tym festiwalu różni znajomi, aktorzy, przyjaciele, paradowali z taką koszulką „Agnieszka Poland”, po tym, jak te ataki po „Zielonej granicy” były już wściekłe bardzo…” – powiedziała.
„Cieszę się, że komisja, która o tym decydowała uważa, że jestem Polką i że w tym momencie kreacyjny wkład polskich twórców jest najbardziej istotny, bo mam funkcję współscenarzysty, reżysera i producenta. Tomek Naumiuk, którego wkład jest niepodważalny, jest Polakiem, chociaż ma ukraińskie nazwisko. Kompozytorzy to Antoni Łazarkiewicz i Mary Komasa” – mówiła Agnieszka Holland.
Przeczytaj również:
- Karolina Gorczyca i Krzysztof Czeczot mieli groźny wypadek
- Tusk krytykuje Hołownię za głosowanie. „Bardzo źle wróży”
- Znana dziennikarka odchodzi z TVN. Pracowała tam 20 lat
Źr. jastrzabpost.pl