Gasoline Planet, zespołu Black Radio, to zestaw dziesięciu piosenek tętniących energią niczym wulkan. Ci bardzo młodzi ludzie nie mają żadnych kompleksów i dają na debiutanckiej płycie konkretny czad, poparty dobrymi kompozycjami.
Zespół pochodzi z Łodzi; powstał w 2008 roku z inicjatywy Dawida Wajszczyka III (wokal, gitara) oraz Kamila Biadały (bas). Obecnie w skład Black Radio wchodzą także: Kuba Kubiak (gitary), Franek Stępień (gitary) oraz Szymon „Płaski” Płaska (perkusja). Przez ostatnie miesiące grupa ogrywała materiał na koncertach, w tym supportując brytyjską grupę Room 94. Muzycy przedstawiają swoją twórczość jako miks indie i gitarowego rocka, zainspirowaną zespołami rodzaju Them Crooked Vultures, Foo Fighters, Queen Of The Stone Age czy My Chemical Romance.
Płyta zaczyna się od singlowego Zero Year, które przypomina najlepsze dokonania brytyjskich zespołów, jak Franz Ferdinand czy Arctic Monkeys. Trochę inny klimat przynosi nam klasyczny w brzmieniu i z chóralnym refrenem – One-21. Cały kawałek to popisy wokalisty, pokazującego sporą skalę głosu i umiejętności. Dodatkowo świetnie śpiewa po angielsku, co wśród polskich wokalistów nie jest normą.
Love Jet pełen jest zmian nastroju i tempa. Od mocnego rytmu perkusji i potężnych gitar, po spokojne fragmenty; wiele się tu dzieje. Caterpillar Minds za to, ma coś ze stoner rocka. Znowu jest różnorodnie, Black Radio unika schematów refren-zwrotka-refren, potrafi zaskoczyć słuchacza potężnym rykiem wokalisty, aby pod koniec zaprezentować popis perkusisty, który tylko szykuje teren pod doskonały riff, pojawiający się pod koniec piosenki.
Balladowy z początku This Is For You wprowadza uspokojenie i daje słuchaczowi oddech po huraganowym początku płyty. Jednak ta błogość jest jedynie chwilowa, bo refren piosenki jest -jak pozostałe z tej płyty – hałaśliwy, a przy tym melodyjny. Właśnie!, melodie – chyba każda kompozycja ma niezłe pokłady melodii, co pokazuje kolejny na krążku Black Burden, którego jednak siłą jest konkretne riffowanie.
V2X to już kompletne szaleństwo. Trzy minuty niekontrolowanej jazdy. Przesterowany bas i dziwny szatkowany riff to tylko przystawka. Mnogość tematów i smaczków budzi zawrót głowy. Ale to pozytywny objaw, bo kawałek jest doskonale skomponowany i ułożony. Rzecz jasna, nie ma w nim żadnych schematów, a solo gitary, początkowo zalatujące orientem, aby przejść w pełną psychodelię pod koniec jego trwania – miodzio.
W Sweet Lords of Ratland Black Radio pokazują, że nie mają zamiaru iść na kompromis, co potwierdza tylko kakofoniczna końcówka utworu. Kończący płytę Gasoline Planet nie odbiega od pozostałych kompozycji; obok czadowych fragmentów są i momenty delikatne.
Singiel, a zarazem pierwszy utwór na płycie, czyli Year Zero osłabił moją czujność. Spodziewałem się grupy, która umiejętnie kopiuje bandy z Wielkiej Brytanii. Moje odczucie było błędne w 100%. Black Radio zaprezentowali 33 minut energicznej, tętniącej adrenaliną muzyki, łamiącej schematy i – co najważniejsze – zaskakującej słuchacza. Do ideału sporo brakuje, ale czuć w tych muzykach olbrzymie możliwości. Oby więcej takich debiutów w naszym kraju.