Serwis Wirtualna Polska opublikował rozmowy ze świadkami incydentu przy pomniku smoleńskim. Na monument wdrapał się mężczyzna, który groził detonacją rzekomego ładunku wybuchowego.
W przedwyborczą sobotę Polską wstrząsnęła dość niespodziewana informacja. Okazało się bowiem, że na pomnik smoleński w Warszawie wdrapał się pewien mężczyzna. Nie byłoby w tym nic dziwnego, wszak do incydentów w tym miejscu dochodzi często, gdyby jednak nie fakt, iż ów człowiek przedstawił dość niepokojące groźby.
Mężczyzna oświadczył, że zamierza… zdetonować ładunek wybuchowy, który ma przy sobie. Na miejscu błyskawicznie zaroiło się od służb. Cała okolica została sparaliżowana. Rozmowy z mężczyzną podjęli negocjatorzy, którzy ostatecznie przekonali go do poddania się.
Głos ws. zdarzenia zabrali świadkowie, którzy byli akurat w okolicy. Ich wypowiedzi publikuje serwis internetowy Wirtualna Polska.
Świadkowie zdarzenia przy pomniku smoleńskim ujawniają, co się działo na miejscu
Jeden ze świadków przyznaje, że w pierwszej chwili był przekonany, iż ma do czynienia z happeningiem przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi. Po chwili okazało się jednak, że to nie żarty. Świadek ujawnił m.in. pewien szczegół. Okazuje się, że ów mężczyzna w momencie wejścia na pomnik rozmawiał z kimś przez telefon. Nie wiadomo jednak z kim i czego dotyczyła rozmowa.
– Byliśmy w szoku, że udało mu się wejść na pomnik. Przecież tego pilnuje policja. Nie widzieliśmy momentu wejścia, ale zanim służby zamknęły całą okolicę, on z kimś rozmawiał przez telefon, potem policja kazała nam opuścić teren – mówi.
– Nie pozwolono nam wyjść z hotelu tym wyjściem, musieliśmy skorzystać z drzwi przy restauracji. Widziałem policję na zewnątrz. Nikt nie powiedział nam, co się dzieje – powiedział z kolei belgijski turysta.