W zeszłym tygodniu Estonia otworzyła swoje cyfrowe granice. Od teraz każdy kto tylko zechce będzie mógł uzyskać obywatelstwo estońskie, założyć firmę lub konto bankowe w Estonii bez ruszania się z domu.
Otwarcie elektronicznych granic to krok w kierunku świata w którym tożsamość wirtualna znaczy tyle samo co tożsamość rzeczywista. W tym świecie dane wirtualne znaczą więcej niż fizyczne dokumenty. Otwarcie granic Estonii to początek erozji hegemoni państwa narodowego – mówi John Clippinger, naukowiec zajmujący się cyfrową tożsamością w Massechusetts Institute of Technology (MIT).
Estonia proponuje państwom Unii Europejskiej namiastkę prawdziwego wspólnego rynku. Taavi Kotka szef departamentu informacji w estońskim Ministerstwie Gospodarki i Komunikacji powiedział, że rząd stawia sobie za cel aby do 2025 r. Estonia miała 10 milionów wirtualnych obywateli. Od zeszłego tygodnia zarejestrowało się około 4 tys. nowych obywateli.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Aby zostać e-obywatelem Estonii trzeba będzie zweryfikować swoją tożsamość przez odciski palców i dane biometryczne, które zostaną zebrane przez straż graniczną. Kotka mówi jednak, że trwają prace nad tym aby ludzie mogli rejestrować się w estońskich ambasadach. E-obywatele nie otrzymają obywatelstwa w tradycyjnym sensie. Nie będą mogli brać udziału w wyborach ani starać się o paszport lub wizę. Eksperci przyznają, że chcą jednak aby nowi e-Estończycy mieli coś do powiedzenia – np. w kwestii podatków. Będzie to zresztą konieczne jeśli wirtualni mieszkańcy zaczną zakładać firmy. Jeżeli ich liczba będzie znaczna, logiczne będzie, że ich właściciele będą chcieli mieć coś do powiedzenia w kwestiach podatkowych.
Estonia jest jednym z najbardziej rozwiniętych informatycznie państw. Estończycy dysponują najbardziej zaawansowanym systemem do głosowania. W ostatnich wyborach w internetowym głosowaniu wzieli udział Estończycy przebywający w 98 państwach.
źródło: newscientist.com
fot: pixabay.com