To będą fatalne wieści dla grzybiarzy. Prezes firmy zajmującej się skupem i przetwórstwem grzybów przyznaje, że tak źle w tej materii jeszcze nie było.
Zgodnie z kalendarzem powinniśmy obecnie znajdować się w pełni sezonu na grzyby. Obserwować powinniśmy przede wszystkim wysyp kurek, czyli grzybów, które są sprzedawane m.in. w hipermarketach czy na straganach. Tymczasem pieprznika jadalnego, bo tak właściwie nazywa się kurka, nie widać.
Tomasz Perczak, prezes firmy zajmującej się skupem i przetwórstwem grzybów, członek Ogólnopolskiej Izby Przetwórców i eksporterów Runa Leśnego przyznaje, że tak źle jeszcze nie było. – To pierwszy rok, odkąd prowadzę firmę, kiedy nie kupiłem ani jednego grzyba. Nie mam jeszcze ani jednej kurki w tym sezonie – mówi w rozmowie z „Faktem”.
Dlaczego jest tak źle? To przede wszystkim kwestia pogody. Mamy bowiem do czynienia z koszmarną suszą, a ziemia w lasach wysycha dosłownie na popiół. „Fakt” przytacza też inną wypowiedź Perczaka, który zwraca uwagę na ważną rzecz.
– Grzybiarze liczą, że złapią kierowców z Warszawy jadących na działki, którzy za kurki są w stanie zapłacić każdą sumę. Nie sprzedaje się ich na wagę, ale na kubeczki. Ta cena przy drodze nieraz potrafi być wyższa niż u mnie w zakładzie. Ale w tym roku nie stoją z grzybami – mówi mężczyzna.
„Fakt” zauważa, że kurki można kupić w internecie za 35-70 zł za kilogram.