Mazowiecki urząd marszałkowski twierdzi, że biuro podróży „U Brata Józefa”, które organizowało tragiczną w skutkach pielgrzymkę do Medjugorie, działało nieleganie. Właściciel w rozmowie z „Faktem” odpiera zarzuty. Twierdzi, że miał współpracować z inną firmą, która z kolei utrzymuje, że z pielgrzymką nie miała nic wspólnego.
12 osób zginęło a 32 zostały ranne w wyniku wypadku polskiego autokaru, do którego doszło w Chorwacji. Podróżowali nim pielgrzymi udający się do Medjugorie – sanktuarium na terenie Bośni i Hercegowiny. Organizatorem pielgrzymki były biuro podróży „U Brata Józefa”.
Zdaniem mazowieckiego urzędu marszałkowskiego, organizator miał działać nielegalnie. „Zgodnie z obowiązującymi przepisami, aby biuro podróży mogło rozpocząć działalność, musi uzyskać wpis do rejestru organizatorów turystyki” – powiedziała rzeczniczka prasowa urzędu Marta Milewska. Problem w tym, że biuro „U Brata Józefa” do takiego rejestru wpisane nie jest.
Szef biura nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. „To są pomówienia, że działaliśmy w szarej strefie” – powiedział w rozmowie z „Faktem”. „Miałem podpisaną umowę agencyjną z firmą, która ma wszelkie uprawnienia. Wiele firm działa na takiej umowie i jest to zgodne z prawem. Zostałem w tej sprawie przesłuchany, złożyłem wszelkie dokumenty” – dodał.
Jak donosi „Fakt”, firma faktycznie współpracowała z biurem Motyl SA z Lublina. Problem w tym, że współpracowała w kwietniu i w czerwcu, a nie przy ostatniej pielgrzymce, podczas której doszło do tragicznego wypadku. „Takie umowy zawarte z naszym biurem są oczywiście legalne, ponieważ od 2010 roku jesteśmy wpisani do Rejestru Organizatorów Turystyki i Pośredników Turystycznych oraz posiadamy gwarancję ubezpieczeniową naszych wyjazdów, a także płacimy składki na Turystyczny Fundusz Gwarancyjny i Turystyczny Fundusz Pomocowy” – mówi Artur Motyl, szef firmy Motyl SA.
Czytaj także: Tragedia po wypadku w Chorwacji. Mężczyzna popełnił samobójstwo
Źr.: Fakt