Ministerstwo Spraw Zagranicznych wystosowało komunikat ws. polskich obywateli przebywających w objętej pożarami Grecji.
MSZ podaje, że według wiedzy przedstawicieli ministerstwa „wszyscy Polacy przebywający w Grecji znajdują się obecnie w bezpiecznych miejscach”.
Resort informuje również, że na mocy kontaktów dyplomatycznych ze stroną grecką ustalono, iż pożary znajdują się pod kontrolą służb prowadzących akcję ratunkowo-gaśniczą.
Czytaj także: Grecja: Polacy zginęli w pożarze. Mąż zmarłej wspomina. \"Myślałem, że ocaleją\
„Wszyscy Polacy są w bezpiecznych miejscach; ci spośród polskich obywateli, którzy byli poszukiwani, po przywróceniu łączności zostali odnalezieni” – zapewnia Artur Lompart, dyrektor biura prasowego MSZ.
Lompart odniósł się również do tragicznej sytuacji obywatela Polski, którego żona i dziecko utonęli na łodzi służącej do ewakuacji osób uciekających przed pożarami. Dyrektor biura prasowego resortu spraw zagranicznych przyznał, że mężczyzna znajduje się pod opieką psychologa, a MSZ zapewniło mu pomoc w załatwieniu formalności dotyczących sprowadzenia do kraju ciał zmarłych.
Tragiczna śmierć Polaków w Grecji
Szalejące w Grecji pożary pochłonęły już kilkadziesiąt ofiar. Wśród nich znalazło się niestety dwoje Polaków. To kobieta i jej syn spod Wadowic. Na wakacjach przebywał z nimi jeszcze mężczyzna – mąż i ojciec. Jemu udało się przeżyć. Dziennikarzowi „Gazety Krakowskiej” udało się skontaktować z Jarosławem Korzeniowskim. Jego żona Beata i syn, 9-letni Kacper zginęli w Grecji.
Feralnego dnia polska rodzina przebywała w hotelu Ramada w miejscowości Mati, niedaleko Aten. Początkowo obsługa hotelowa zapewniała, że nic im nie grozi, ale niedługo później nawet pracownicy wpadli w panikę. Pan Korzeniowski kazał żonie i synowi biec na plażę, a sam wrócił jeszcze do pokoju po dokumenty i telefon.
Gdy dotarł na plażę, widział swoją rodzinę na łódce z Duńczykami. „Pomyślałem, że choć oni będą bezpieczni bo myślałem że to nie turyści tylko ludzi od obsługi łódki, ale takich tam nie było, jak się potem okazało. Turyści musieli radzić sobie sami” – wspomina załamany mężczyzna.
Polak widział jeszcze jak jego rodzina odpływa na łódce. Około 15 metrów za nim szalał już ogień, który trawił hotel. „Żona zadzwoniła tuż przed tą tragedią do mojego brata Adriana, że nie wie co ma robić, że nie wie co ze mną. Rozmawiała z nim chyba około godziny zanim to się stało. Powiedział jej, żeby zdała się na innych ludzi, że będą na tej łódce bezpieczni” – wspomina.
Czytaj więcej: Grecja: Polacy zginęli w pożarze. Mąż zmarłej wspomina. „Myślałem, że ocaleją”