Reprezentacja Polski pokonała kadrę USA 3:2 w starciu rozgrywanym w ramach Ligi Światowej. Dzięki temu zwycięstwu „Orły” zapewniły sobie awans do turnieju finałowego LŚ.
Falowanie i spadanie
Od samego początku spotkania widać było, że Amerykanie bardzo dobrze czują się na polskiej ziemi. Ich spokój mocno naruszył ład „biało-czerwonych”, którzy mieli problem z zagrywką rywali, a także nie mogli skończyć swojego ataku. Z tego powodu gospodarze szybko musieli gonić wynik, by nie zaprzepaścić szans na zdobycie tej premierowej partii (3:8). Gra Polaków coraz bardziej się nie układała, dlatego Amerykanie z coraz większą swobodą powiększali swoje prowadzenie (6:14). Przyjezdnym wychodził niemal każdy element siatkarskiego rzemiosła na dobrym poziomie, dzięki czemu nic nie tracili oni ze swojej przewagi. Jedynym mankamentem gości była zagrywka, którą dostarczali punkty oponentom (12:19). Mimo chęci, nasi siatkarze nie byli już w stanie odrobić strat, pozwalając USA na objęcie prowadzenia w spotkaniu (19:25).
Czytaj także: LŚ: USA lepsze od Polski w meczu o zwycięstwo w grupie
Na drugą odsłonę „Orły” wyszły zdecydowanie bardziej zmotywowane, by jeszcze raz podjąć rękawice z przeciwnikiem. Szczególnie podopieczni Stephana Antigi poprawili serwis, obierając za cel Taylora Sandera. To przyniosło dobre skutki, gdyż przyjmujący miał spore problemy z odbiorem zagrywki, dzięki czemu Polacy byli w stanie wypracować sobie solidną zaliczkę (7:3). Wszystko wyglądało tak jak należy, a polscy reprezentanci grali z coraz większą swobodą (14:10). Nagle jednak tryby Polaków kompletnie się zacięły, przez co Amerykanie błyskawicznie doprowadzili do wyrównania, rozpędzając na nowo swoją „machinę” (15:15). Od tego momentu to goście byli stroną dominującą, lecz wynik wciąż oscylował wokół remisu (18:18). Wszystko zmienił jednak blok Piotra Nowakowskiego na Aaronie Russelu. Po chwili dobry atak i dwie dobre zagrywki dołożył Mateusz Mika, co pozwoliło gospodarzom na odskoczenie oponentom (22:19). Tym razem to obrońcy LŚ nie potrafili już zmienić przebiegu seta (25:22).
Po krótkiej przerwie znów wszystko zmieniło się jak w kalejdoskopie, gdyż to „Jankesi” ponownie zaczęli prowadzić grę (2:6). Nerwowy start na szczęście szybko przerodził się w dobrą dyspozycję, dzięki czemu zawodnicy Antigi błyskawicznie odrobili straty (6:6). Od tego momentu jednak rozpoczęła się bardzo wyrównana rywalizacja, w której żaden z zespołów nie zamierzał oddać choćby jednego punktu bez walki (11:12). Jedynym mankamentem w grze obu ekip była zagrywka, na której zbyt często siatkarze popełniali błędu. Poza tym jednak mecz stał na bardzo wysokim poziomie sportowym, co mogło się podobać kibicom zgromadzonym w Kraków Arenie (20:20). W samej końcówce to jednak przyjezdni wykazali się niesamowitym spokojem, zbliżając się tym samym do końcowego tryumfu (21:25).
Falowania grą nie było końca, a kolejna część, to kolejna zmiana drużyny prowadzącej. Po stracie kolejnej odsłony znów to Polacy dostali impuls, dzieki któremu mogli wrócić na właściwe tory (6:3). Przez pewnie czas jedynie Matthew Anderson utrzymywał jeszcze dobry procent w ataku, lecz gdy i jego udało się „biało-czerwonym” powstrzymać blokiem, rezultat zrobił się dużo bezpieczniejszy (12:6). Nasi siatkarze, czując, że mają przewagę, emanowali na boisku dużym spokojem, a as serwisowy Bartosza Kurka bardzo przybliżył spotkanie do tie-breaka (18:12). Od tego stanu aktualni mistrzowie świata zaczęli jednak popełniać proste, niewymuszone błędy, powoli pozwalając Amerykanom na niebezpieczny kontakt (19:17). Gospodarze wyciągnęli wnioski z poprzedniej partii i to oni tym razem „odpalili” w decydującym momencie, doprowadzając tym samym do tie-breaka (25:20).
Piąty set od samego początku był bardzo wyrównany. Szczególnie zawodnicy w biało-czerwonych trykotach mieli o co walczyć, gdyż zwycięstwo w tym spotkaniu dawało im przepustkę do Brazylii na Final Six LŚ. Nic zatem dziwnego, że nasi gracze nie pozwalali rywalom na rozwinięcie skrzydeł (7:7). Po dobrym bloku Polaków, wyszli oni na małe, ale ważne dwupunktowe prowadzenie (10:8). Dwa kolejne bloki naszego zespołu mocno poirytowały Johna Sperawa, który próbował ratować wynik czasem (13:10). Ostatecznie jednak nic nie odebrało „biało-czerwonym” zwycięstwa, dzięki czemu zapewniliśmy sobie awans do Rio de Janeiro (15:11).
Polska – USA 3:2 (19:25, 25:22, 21:25, 25:20, 15:11)
Polska – USA 3:2 (19:25, 25:21, 21:25, 25:20, 15:12)
Polska: Drzyzga, Mika, Nowakowski, Kurek, Kubiak, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Konarski, Łomacz, Buszek, Wrona, Jarosz
USA: Lee, Anderson, Russell, Sander, Christenson, Smith, Shoji E. (libero) oraz Holmes
MVP: Fabian Drzyzga