Nie tak miały wyglądać mikołajki w szkole we Wrocławiu. Dzieci udały się na wycieczkę do Rezydencji Świętego Mikołaja. Jednak wyprawa zakończyła się skandalem i wielkim rozczarowaniem. Sprawę nagłośniła lokalna „Gazeta Wrocławska”.
Mikołajki to jedno z ulubionych wydarzeń, na które dzieci czekają przez cały rok. 6 grudnia, w dniu świętego Mikołaja powstał zwyczaj obdarowywania się prezentami.
Dzieci z przedszkola przy ul. Białostockiej i ze Szkoły Podstawowej nr 9 we Wrocławiu miały zaplanowaną wycieczkę i dzień pełen atrakcji. Warsztaty, gry, zabawy i wspólne kolędowanie w towarzystwie Mikołaja i jego pomocników, a na końcu wspólne zdjęcia – tak w skrócie wyglądał plan.
Niestety, ich wycieczka przyniosła wielkie rozczarowanie i zdecydowanie zawiodły oczekiwania. „Gazeta Wrocławska” informuje o serii wpadek organizacyjnych i chaosie, który zdominował ten dzień.
Pomimo, że dzieci przybyły na czas, okazało się, że nie było dla nich miejsca. – 35 dzieci w wieku 4-5 lat zostało zmuszonych do siedzenia pod ścianą przez godzinę. Elfy, które miały bawić się z dziećmi, wręczyły im jedynie listy do Świętego Mikołaja – relacjonuje przedszkolanka Aleksandra w rozmowie z „Gazetą Wrocławską”.
Kobieta przekonuje, że gości Mikołaja pozostawiono bez żadnej informacji, a wszystko wyglądało, jakby organizatorzy nie mieli jakiegokolwiek planu wydarzeń.
Wycieczkę mógł uratować Mikołaj. Jednakże to właśnie ta kluczowa postać pogrzebała szanse na uśmiech dzieci. Z relacji świadków wynika, że wyglądał on niechlujnie, nieświeżo. Czuć było od niego intensywną woń papierosów i alkoholu.
– Mój syn mówił, że „Mikołaj” cuchnął piwem i papierosami oraz miał duże braki w uzębieniu. Zachowywał się nieprofesjonalnie i zupełnie nie umiał nawiązać kontaktu z dziećmi – podkreśla informatorka gazety. Do tego doszły chamskie komentarze jednej z „pomocniczek” Mikołaja. „Wy jesteście z 3D jak dynie czy jak debile?” – miała pytać.
Idealne mikołajki zamieniły się w jedną wielką wpadkę? Właścicielka firmy odpiera zarzuty
Z oskarżeniami nie zgadza się organizator. Właścicielka firmy przekonuje, że wydarzenia nie wyglądały tak, jak przedstawiają je informatorzy gazety. „Te opinie przekroczyły granice dobrego smaku, a niektóre zarzuty wymknęły się spod kontroli. Nie mogę tak tego zostawić. Aby stawiać takie zarzuty, trzeba mieć dowody” – podkreśliła. W jej ocenie historia mogła zostać zmyślona przez… nauczycieli.