Leszek Miller na antenie Polsatu mówił o zbliżających się wyborach prezydenckich. Były premier przyznał, że jego faworyt nie startuje. Nie powstrzymał się również przed kpinami z polityków opozycji.
Miller na antenie Polsatu usłyszał pytanie o to, kto będzie kandydatem lewicy na prezydenta Polski. „To się okaże. Słyszę, że konsultacje trwają.” – stwierdził były premier. „Mogę powiedzieć, kto bardzo chce kandydować. Robert Biedroń, niewątpliwie.” – przyznał.
Czytaj także: Konfederacja prezentuje kandydatów w prawyborach
Czytaj także: Biedroń powodem odejścia Spurek? \"Tylko z pozoru jest sympatyczny\
Dziennikarz zwrócił uwagę, że Biedroń już dawniej sugerował, że zrzeknie się mandatu europosła i wystartuje w wyborach do Sejmu. „Robert Biedroń mówił, że chce być premierem, mówił, że zrezygnuje z mandatu do Parlamentu Europejskiego.” – przyznał Miller. „Mówi się, że kobieta zmienną jest, no ale okazuje się, że nie tylko kobieta.” – zakpił.
Czytaj także: Miller: \"Polska wstała z kolan i rząd ma wspaniałą okazję\
Miller liczył na Tuska
Leszek Miller przyznał, że w jego ocenie największe szanse na zwycięstwo w starciu z Andrzejem Dudą miał Donald Tusk. Szef RE zrezygnował jednak ze startu w wyborach prezydenckich.
„Uważam, że to jest jedyny polityk, który ma szansę wygrać z Andrzejem Dudą, ale sytuacja się zmieniło, bo Donald Tusk ogłosił, że nie będzie ubiegał się.” – stwierdził Miller.
Czytaj także: Kidawa-Błońska tłumaczy się z kontrowersyjnych słów o Lewicy
„To tylko zwiększa szanse Andrzeja Dudy. Mogę nawet zaryzykować takie stwierdzenie, że gdyby dzisiaj były wybory, to Andrzej Duda miałby wielką szansę powtórzyć swoją kadencję.” – podsumował Miller. Dodał, że „jedyną faworytką” wśród potencjalnych kandydatów Koalicji Obywatelskiej jest Małgorzata Kidawa-Błońska.
Źr. polsatnews.pl