To zaskakujące jak kochamy innym zaglądać do łóżka. Jeszcze bardziej dziwi fakt, kto wprost ubóstwia podkreślać czyjąś odmienność. Nie są to prawicowi ekstremiści czy nawiedzeni katolicy. To…
„Gazeta Wyborcza”! Tak, najbardziej „niepokorny” dziennik od 25 października 2015 roku. Redakcja „Wyborczej” kocha patrzeć kto z kim śpi. Im ktoś jest bardziej „inny” i doszedł do czegoś więcej, tym lepiej. By doczekać się w gazecie Adama Michnika artykułu na swój temat, wystarczy być gejem, który wygrał zawody pływackie w Starejwsi. Nie wierzycie?
W Dzień Dziadka na internetowym portalu poznańskiej „Wyborczej” popełniono tekst o wyborze sołtysa we wsi Grzebienisko niedaleko Poznania. I w sumie ten tekst, by się nigdy nie pojawił. Wioska 800 osób, kilka domków, pola. Słowem wieś jakich wiele w Polsce. Ale sołtys wyjątkowy. Ba, sołtyska. Do tego… lesbijka!
Czytaj także: O Polkach i śniadych książętach, moim zdaniem
Oj, jak się ucieszyli panowie z Czerskiej. Na taki moment czekali. Lesbijka na stanowisku państwowym. Czy może być lepiej? To prawie jak drugi Biedroń. Splendor i chwała. Niech żyją homoseksualni urzędnicy!
Oczywiście dziennikarz pojechał na tą wieś. Takiej okazji nie sposób przepuścić. Powstał reportaż dłuższy niż „Biblia”. Wszystkie szczegóły życia nowego sołtysa. Oczywiście po kolei. Najpierw przygrywka w postaci opisu wioski drzewo po drzewie. Dalej szybka historia tego jak to ją wybrali. I potem z górki. Dowiadujemy się o całym życiu Marzeny Frąckowiak (tytułowej lesbijki). Reportaż „Wyborczej” jest bardziej szczegółowy niż niejedna sportowa biografia. Dowiadujemy się kim jest Marzena. Co robi, gdzie pracuje, kim są jej rodzice, kim jest jej partnerka, co jadła na śniadanie, a także jakie zdjęcia wrzuca na Instagram.
Nie zabrakło również intymnych wyznań. – „To” zawsze we mnie było, jeszcze w szkole fascynowały mnie dziewczyny – zwierza się bohaterka reportażu. Był nawet ślub (z mężczyzną!) i dziecko. Oczywiście klasyczny przykład jak z filmu. Nie mogłam patrzeć na męża, więc szukałam lesbijskiej miłości w sieci. W roli lekarza występuje matka, która stwierdza, tak po faszystkowsko-zaściankowemu, że Marzena jest chora. Dopiero po kilku latach (jak w filmie) mama godzi się z córką.
Oczywiście „Wyborcza” nie byłaby sobą, gdyby nie manipulacja w tytule. „Lesbijka sołtyską pod Poznaniem. Mieszkańcy: Dobrze, że przyszły zmiany”. A jak jest naprawdę? „– Marzena Frąckowiak? No znamy – mówi ekspedientka. – To stała klientka. A co kto robi w łóżku, mnie nie interesuje. To normalni, kulturalni ludzie. Dobrze, że przyszły zmiany.”
Nie zabrakło również postaci księdza, który, co nie budzi zdziwienia, nie jest zadowolony z postawy Marzeny. – Nie ukrywam, że nie jest to dla mnie wygodne. Ale zostawiam dla siebie. Nie chcę o tym mówić.
Reportaż przybliża nam także przyszłość lesbijskiej pary. Sołtys zmieni swoją wieś na lepszą (oczywiście, jak każdy polityk), a wspólnie ze swoją partnerką zbudują gospodarstwo agroturystyczne. Obraz jak z bajki. A to zwykła historia zwykłej kobiety niezwykłego homoseksualnego człowieka, który nie dał się stłamsić kato-faszystowskiemu społeczeństwu i dumnie objawił światu swoją inność, za co dostał nagrodę.
Przeczytałem ten reportaż i jest mi smutno. Jest mi autentycznie smutno. Dlaczego „Wyborcza” weszła w życie tych kobiet? Bo są lesbijkami? Dlaczego dyskryminuje innych sołtysów, którzy są heteroseksualni? Czemu nie pojawią się reportaże o wszystkich sołtysach, burmistrzach i prezydentach w Polsce? Dlaczego dzielicie Polaków?
„Wyborcza” często krzyczy o „problemach z seksualnością prawicy”. Ja to widzę inaczej. Przecież to właśnie „nowi niepokorni” wywyższają lesbijkę, tylko dlatego, że jest lesbijką. Marzena Frąckowiak nigdy nie znalazłaby się na łamach GW, gdyby była sołtysem żyjącym w związku małżeńskim z mężem, miałaby trójkę dzieci i psa. Ale, że jest „inna”, to jak najbardziej. Można. Czemu nie? To nasza powinność o niej napisać. Pokazać, że nie jest gorsza. Moim zdaniem nie. Właśnie takim epatowaniem seksualnością, „Wyborcza” pokazała, że lesbijka jest gorsza. Bo trzeba zwrócić uwagę na jej orientację. Bo Marzena-hetero to gorszy sołtys niż Marzena-homo. Słaba prowokacja w myśl zasady „normalność nudzi i się nie sprzedaje”.
Dlatego nie dziwią mnie komentarze czytelników tego dziennika. „Wzruszyłam się. Czy to znaczy, że i u nas może być normalnie?”, „Cieszę się, że są takie miejsca w Polsce”, „No i przyszła wreszcie dobra zmiana !!! Szkoda , że tylko w Grzebienisku. No ale od czegoś trzeba zacząć. Serdecznie Paniom gratuluję!!!!” To tylko te bardziej wyróżniające się.
Nie zabrakło, jednak w zdecydowanej mniejszości, komentarzy pozytywnych. Pozytywnych z mojego punkty widzenia. Takich, w których teza brzmiała „co mnie to obchodzi?” Rozwijam myśl. Co mnie obchodzi kim jest ta pani? Marzena może być sobie lesbijką, która zmieniła płeć, miała kiedyś męża geja, a dziś chadza nago w świetle księżyca. I co to kogo obchodzi? Czy musimy zaglądać komuś do łóżka? Jeżeli premier Polski byłby gejem, ale zrobiłby z naszego kraju supermocarstwo jak USA czy Chiny, to kto by miał pretensje? Gdybyśmy pod rządami takiego człowieka zarabiali średnio cztery razy więcej, ceny by spadły o połowę i mielibyśmy jedną z najnowocześniejszych armii na świecie, to premier gej byłby najlepszym, co Polskę spotkało w historii.
Przestańmy wreszcie zaglądać sobie pod kołdrę. Jeżeli lesbijka została wybrana, to jest to problem tylko wsi, której została sołtysem. Czemu ma to kogoś boleć? Rober Biedroń został prezydentem Słupska z woli mieszkańców. Im to nie przeszkadzało, to go wybrali. Nie sprawdzi się w tej roli, to za 3 lata straci fuchę. Podobnie będzie z Marzeną Frąckowiak. I nie będzie miała na to wpływu płeć czy orientacja. Jedynie umiejętności w zarządzaniu.