Widok samochodu osobowego z ciągnącym się za nim gumowym wężem nie jest częsty nawet na ruchliwych stołecznych ulicach. W poniedziałek taki widok dostrzegli warszawscy strażnicy miejscy. Nie mniej zdziwiona była też kierująca nissanem, która odjechała ze stacji paliw z urwanym wężem. Twierdziła, że tego nie zauważyła, więc nie reagowała na żadne znaki i jechała dalej.
Do zdarzenia doszło około godziny 13:00, gdy strażnicy miejscy, jadąc ul. Towarową w kierunku al. Solidarności, zauważyli nissana micrę, za którym ciągnął się kilkumetrowy gumowy wąż do… tankowania gazu. Sytuacja była groźna nie tylko dla osoby kierującej nissanem, ale też dla innych uczestników ruchu ponieważ wąż niebezpiecznie podskakiwał i pląsał na jezdni.
Strażnicy kilkukrotnie próbowali dać znać kobiecie, która odjechała ze stacji z wężem, by się zatrzymała, ale ta nie reagowała. Dopiero, gdy zatrzymała się na czerwonym świetle, funkcjonariusze podeszli do nissana i polecili kierującej 35-latce, aby zjechała do najbliższej zatoki autobusowej.
Tam zaskoczona kobieta odkryła czego dokonała. Po wyjęciu z zaworu gumowego węża i ustaleniu danych roztargnionej kobiety, strażnicy udali się wraz z nią do stacji paliw na Towarowej, gdzie nieco wcześniej tankowała gaz.
Czytaj także: Morawiecki apeluje do młodych: „To błędne myślenie”
Na szczęście nikomu nic się nie stało, a pojazd był ubezpieczony. Strażnicy niestety nie otrzymali odpowiedzi, co było powodem roztargnienia 35-latki.