Nadal niejasne pozostają okoliczności śmierci 34-letniego mężczyzny, który zmarł po interwencji policji w Lubinie. W zeznaniach złożonych w prokuraturze ratownik uczestniczący w zdarzeniu przedstawił nieco inną wersję zdarzeni, niż tak jaka wyłaniała się z oświadczenia policji.
O nieścisłościach w zeznaniach opinię publiczną poinformował poseł PO Piotr Borys. „Kto mówi prawdę, policja czy ratownicy medyczni? Według ratownika w piśmie z prokuratury otrzymanego od rodziców Bartka, zgon Bartka nastąpił na ul. Traugutta przy komisariacie” – napisał w mediach społecznościowych. Polityk zaangażował się w wyjaśnianie śmierci 34-latka.
Czytaj także: Minister zdrowia pokazał dane dot. COVID-19. Zwrócił uwagę na ważny trend
Poseł opublikował „Postanowienie o zasięgnięciu opinii instytucji”, w którym zamieszczono fragment tego, co zeznawał ratownik medyczny i policjanci. Według informacji przekazanych przez policjantów, ratownicy nie podjęli żadnych czynności ratowniczych czy medycznych, takich jak zmierzenie pulsu czy ciśnienia krwi”. Mieli natomiast zażądać „asysty policji w transporcie pokrzywdzonego do szpitala”.
Tymczasem ratownik zeznał, że mężczyzna prawdopodobnie nie żył już w chwili, gdy karetka przyjechała na ul. Traugutta. „Według oświadczeń ratowników po tym, jak przyjechali na ul. Traugutta w Lubinie na zgłoszenie do Bartosza S., dokonali sprawdzenia tętna, ciśnienia, lecz parametry te były niewyczuwalne” – napisano.
„Według ratownika zgon pokrzywdzonego stwierdzono już na ul. Traugutta. Stwierdził także, że z tego powodu nie podejmowali żadnych czynności resuscytacyjnych” – czytamy dalej w piśmie prokuratury.
Czytaj także: Strącił wszystkie butelki z wodą podczas maratonu w Tokio. Kuriozalne tłumaczenie
Źr. Polsat News; twitter