Konwojent jednej z firm ochroniarskich zatrzymał się na chwilę na postoju w Koszalinie. W tym czasie ktoś ukradł samochód, w którym przewożone były spore pieniądze. Policjanci znaleźli płonący pojazd kilka ulic dalej.
Pieniędzy, które rzekomo przewoził konwojent, nie było. Jak poinformowały źródła zbliżone do policyjnych, mężczyzna zatrzymał się na chwilę przy punkcie nadawania przesyłek przy ul. Poprzecznej w Koszalinie.
To ta chwila nieuwagi wystarczyła, aby samochód zniknął. Konwojent natychmiast zgłosił sprawę na policję. Szybko udało się ustalić, gdzie jest samochód, bo miał zamontowany nadajnik GPS.
Czytaj także: Piłkarz Chojniczanki zatrzymany przez policję! Za kradzież z włamaniem grozi mu do 10 lat więzienia
Czytaj także: Rzecznik poznańskiej policji po artykule „GW”. „Niech Pan się napije wody”
Funkcjonariusze szybko ustalili, że auto jest zaledwie kilka ulic dalej. Jednak, gdy dotarli na miejsce, napotkali pożar. Samochód spłonął, a w środku nie było pieniędzy, o których mówił pracownik ochrony. Jak twierdził, przewoził niecały milion złotych.
Policja ma przesłuchać pracownika firmy ochroniarskiej. Analizowane są też nagrania z monitoringu.
Czytaj także: Trzaskowski: „Jestem katolikiem, a nie antyklerykałem”
Źr. wp.pl