Śmierć małżeństwa w podwarszawskim Kiełpinie okazuje się dużo bardziej zagadkowa, niż początkowo się wydawało. Choć śledczy zatrzymali 14-letniego syna pary, to jednak wiele wskazuje na to, że nie ma on nic wspólnego ze śmiercią rodziców. Co zatem się tam wydarzyło?
Zwłoki pary znalazł w poniedziałek ojciec zmarłego mężczyzny i to on zawiadomił służby. Niebawem policja zatrzymała 14-letniego syna pary.
Śmierć małżeństwa z Kiełpina staje się coraz bardziej tajemnicza. Służby nie chcą zbyt wiele mówić na ten temat. Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz potwierdziła, że na miejscu pracowali funkcjonariusze. „Dotychczas wykonano czynności procesowe z udziałem biegłego lekarza sądowego na miejscu zdarzenia” – dodała.
Zagadkowa śmierć małżeństwa
Do nowych informacji dotarł Onet. 14-letni syn pary twierdził, że nie zamordował swoich rodziców. „Sprawa jest bardzo zagmatwana” – powiedziała portalowi osoba znająca kulisy śledztwa. Z ustaleń śledczych wynika, że małżeństwo mogło nie żyć od dwóch tygodni.
„To małżeństwo i dziadkowie mieszkali praktycznie na jednym podwórku. Aż dziw bierze, że dziadków nie zaniepokoił fakt, że przez tak długi czas nie widzieli syna i synowej” – powiedział Onetowi jeden z policjantów. Osoba znająca kulisy śledztwa ujawniła, że nastolatek zeznał, że „rodzice umarli nagle”, a on się wystraszył i nie wiedział, co ma robić. Dlatego nikogo nie zawiadomił.
Nieżyjący mężczyzna był z zawodu ginekologiem, ale ponad rok temu rzucił pracę. Małżeństwo mogło nadużywać „rozmaitych substancji i używek” – taki scenariusz również jest brany pod uwagę.
Źr. Onet; RMF FM