Niespełna 2-letni chłopiec zginął w sobotę pod kołami samochodu na parkingu przed supermarketem. Tragedia, która rozegrała się w Inowrocławiu (woj. kujawsko-pomorskie) jest badana przez śledczych. Wiadomo, że pojazd kierowała 61-letnia kobieta. Co mówią świadkowie?
Dramat miał miejsce w sobotę w południe na parkingu supermarketu przy ul. Św. Ducha. Na parkingu znajdował się wówczas niespełna 2-letni Mateuszek wraz ze starszym braciszkiem i rodzicami.
Z relacji świadków wynika, że dziecko w pewnym momencie oddaliło się minimalnie od rodziców i wpadło wprost pod koła nadjeżdżającego samochodu Volvo. Na miejsce natychmiast wezwano pomoc. Chłopca usiłował reanimować ojciec. Jednak nie udało się, obrażenia były zbyt głębokie.
Aktualnie sprawę badają śledczy. Wiadomo, że zarówno rodzice jak i kierująca samochodem 61-letnia kobieta byli trzeźwi. Śledczy badają różne wątki pod kątem ewentualnych niedopatrzeń. Z pewnością pomocne może się okazać nagranie z monitoringu parkingowego.
Świadkowie o zdarzeniu w Inowrocławiu. Czy kierowca samochodu mógł zareagować?
Świadkowie informują, że do tragedii doszło nagle i nic na nią nie wskazywało. „Szli razem z chłopcem. Dziecko było niecały metr przed rodzicami” – mówi jeden z mężczyzn w rozmowie z reporterką TVP 3 Bydgoszcz.
Z relacji świadka wynika, że parking, a zwłaszcza jego wyjazd nie był bezpieczny. „Tutaj już nie raz była stłuczka” – podkreśla. – „Było tyle zgłoszeń. To wejście powinno być obok, tam gdzie jest bankomat” – dodaje mężczyzna.
Świadkowie wskazują, że obaj chłopcy wyrwali się rodzicom na parkingu. Starszemu udało się przebiec. – Jeden zdążył przelecieć, drugi niestety już nie i wpadł pod samochód – mówi pan Marcin w rozmowie z „Faktem”. Co ciekawe, z jego relacji wynika, że nie słyszał jednak hamowania samochodu.
Inne zdanie ma kolejny ze świadków. Mężczyzna podkreśla, że na tak krótkim odcinku nie ma czasu na reakcję. „Jak taki dzieciak wyskoczył to nie miała szans się zatrzymać” – przekonuje w rozmowie z TVP 3.