„Znachor” doczeka się nowej wersji. Słynną historię opowiedzą na nowo twórcy na platformie Netflix. Teraz głos w sprawie zabrała wdowa po Jerzym Bińczyckim, czyli słynnym aktorze, który wcielił się w rolę Rafała Wilczura w produkcji z 1982 roku.
Film „Znachor” z 1982 roku to jedno z najpopularniejszych dzieł polskiej kinematografii. Produkcja oparta na motywach powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza kojarzy się nieodłącznie z fenomenalną rolą Jerzego Bińczyckiego wcielającego się w postać Rafała Wilczura.
Teraz za filmowy klasyk weźmie się platforma Netflix. Kilka dni temu w sieci pojawiła się wiadomość, która zelektryzowała miłośników kina w Polsce. W sieci pojawiły się nawet zapowiedzi i zdjęcia.
Okazuje się, że rolę Rafała Wilczura zagra Leszek Lichota. Partnerować będą mu Maria Kowalska oraz Ignacy Liss. Co ciekawe, w filmie zagra także Anna Dymna. Aktorka wystąpiła także w wersji z 1982 roku.
– Uważam, że bardzo dobrze, że teraz znowu zrobią „Znachora”. Potrzebne nam są uczucia, potrzebny jest drugi człowiek. To jest film o takich prostych uczuciach i o tym, jak trzeba wierzyć, że wszystko obróci się na dobre – powiedziała artystka w rozmowie z RMF FM.
Nowy „Znachor” przebije poprzednią wersję? Wdowa po Jerzym Bińczyckim zabiera głos
Jak do produkcji podchodzi wdowa po Jerzym Bińczyckim? „Super Express” skontaktował się z panią Elżbietą Bińczycką. – Jeśli chodzi o nową wersję, film na pewno będzie porównywany z tym z 1982 roku, chociaż nie jest to pierwsza ekranizacja „Znachora”, ale jednak najbardziej zapamiętana przez widzów. Twórcy nie mają łatwego zadania – podkreśliła.
Bińczycka uważa jednak, że film z 1982 roku autorstwa Jerzego Hoffmana jest nienaruszalny. – Myślę jednak, że nie zmieni to obrazu Hoffmana i nie zniszczy jego mitu. Widzowie kochają i wciąż będą kochać ten film. Czekam na nowego „Znachora”, jestem ciekawa obsady, bo przyznam szczerze, że nie znam aż tak dobrze tych młodych aktorów – powiedziała.
– Nowej ekipie życzę jak najlepiej. Film na pewno będzie inny, ale tak samo udany. Może dzięki niemu ktoś sięgnie po „Znachora” z moim mężem w roli głównej? Nie ma go z nami już od ponad 20 lat, a w pamięci widzów wciąż jest żywy… I to właśnie jest piękne w tym zawodzie – dodała.
Bińczycka przekonuje, że do dzisiejszego dnia wzrusza się na ostatniej scenie produkcji Hofmanna, kiedy Piotr Fronczewski ogłasza na sali sądowej: „To jest profesor Wilczur”.