Dziennik „Fakt” dotarł do świadka śmiertelnego wypadku na A1. Dziś o tym zdarzeniu mówi cała Polska, a kierowcy, który doprowadził do tragedii szuka policja.
W wypadku na A1 zginęła cała trzyosobowa rodzina. Wśród ofiar był też pięcioletni chłopiec o imieniu Oliwier. Dziś opłakuje ich cała Polska. Cała Polska zadaje sobie również pytanie czy do tak wielkiej tragedii faktycznie musiało dojść.
Trwają także poszukiwania mężczyzny, który prawdopodobnie doprowadził do wypadku na A1. Kierowcy pojazdu marki BMW postawiono zresztą zarzuty zaocznie. Nie wiadomo, gdzie obecnie przebywa. Mówi się, że może być poza granicami Polski.
Dziennik „Fakt” przytacza natomiast wypowiedź świadka tragedii. Chodzi o mężczyznę, który znalazł się na miejscu dramatycznego zdarzenia kilkadziesiąt sekund po tym, jak doszło do wypadku na drodze.
Wypadek na A1. Świadek zabiera głos
– Nie mogę sobie tego darować. Wierzę, że udałoby się ich uratować, spowolnić pożar, cokolwiek… Chociaż tego dzieciaczka wyciągnąć – mówi w rozmowie z „Faktem” świadek tragedii. Ludzie, którzy widzieli wypadek ledwo zdążyli zjechać z drogi pędzącemu BMW.
– Zdążyliśmy tylko powiedzieć do siebie: żeby tylko nikomu nic się nie stało… – relacjonują. Niedługo później na własne oczy zobaczyli rozmiar tragedii. Ujrzeli bowiem konsekwencje wypadku, do którego doszło na A1.
Mówią, że drogę do wraku torowały rzeczy osobiste osób znajdujących się w pojeździe. Na drodze leżały m.in. poduszka 5-letniego chłopca, a także jego obuwie i zabawki. W środku znajdowały się ciała trzech osób. Wszystkie zginęły.