Św. Wojciech zmarł 23 kwietnia 997 r. śmiercią męczeńska. Jego śmierć była kamieniem węgielnym dla polskiego Kościoła i polskiej państwowości. Nieugięty, bezkompromisowy, pobożny i miłosierny – taki był pierwszy „polski” męczennik.
Św. Wojciech (Adalbert) urodził się ok 965 r. w Libicach. Przyszedł na świat w czeskim rodzie Sławnikowiców, co od razu wpisało go w konflikt z dążącymi do dominacji Przemyślidami. Biskupem Pragi został nie mając jeszcze 30 lat (983 r.). Charakteryzował się dużą pobożnością i bezkompromisowością w wierze. Nie spodobało się to niedawno schrystianizowanym Prażanom i Wojciech chcąc uniknąć większych konfliktów opuścił Pragę. Do Czech wrócił po 992 r., gdy zmarł dotychczasowy biskup praski.
Drugi wyjazd z Czech
Ówczesny bp Pragi mocno sprzeciwiał się rozpowszechnionemu na terenie Słowiańszczyzny niewolnictwu. W 994 r. św. Wojciech wpuścił do kościoła żonę jednego z możnych z rodu Wrszowców, która zdradziła swego męża. Kobieta została jednak odnaleziona w kościele, wywleczona na zewnątrz i zamordowana na oczach duchownego. To przelało czarę goryczy. Św. Wojciech rzucił klątwę na mieszkańców i udał się do Rzymu. Następnie doszło do rzezi jego braci z rodu Sławnikowiców (995 r.), której dokonał Bolesław II – Przemyślid.
Misja do Prus
Gdy kapłan znalazł się na dworze Ottona III, zdecydował się udać do Bolesława Chrobrego – wówczas sojusznika cesarza niemieckiego. Tam zapadła decyzja, że św. Wojciech uda się do Prus z misją chrystianizacyjną. Najpierw misjonarz dotarł do Gdańska, gdzie dokonał masowego chrztu i ścięcia świętego dla pogan dębu. Kolejnym jego krokiem było udanie się do Truso (okolice dzisiejszego Elbląga) i rozpoczął działalność misyjną, która spotkała się z wrogością Prusów. Ani św. Wojciech ani misjonarze, z którymi się udał, nie znali miejscowego języka.
Św. Wojciech stanął przed pruskim wiecem i wyjaśniał miejscowym zasady chrześcijaństwa. Nawoływał do porzuceniadotychczasowej wiary i nazywał ich bogów „głuchymi i niemymi bałwanami”. Prusom nie przypadła do gustu wiara chrześcijańska i nakazali misjonarzom opuszczenie ich ziem, bo w przeciwnym razie zostąną ścięci. Św. Wojciech nie zamierzał tego zrobić. 23 kwietnia 997 r. Na brzegu jeziora Drużno, po odprawionej Mszy św., misjonarz został zaskoczony i uderzony toporem (lub włócznią) przez pogańskiego kapłana Sicco. Głowa została odcięta i nabita na pal. Na dwór Chrobrego przywiózł ją nieznany Pomorzanin. Resztę ciała wykupił Bolesław Chrobry, według tradycji zapłacił tyle złota ile warzyło ciało zabitego Wojciecha.
Co zostało po św. Wojciechu?
W 999 r. papież Sylwester II kanonizował duchownego. Męczeństwo św. Wojciecha stało się kamieniem węgielnym dla polskiego kościoła, a co za tym idzie dla państwowości polskiej. Do grobu męczennika w 1000 r. pielgrzymował cesarz niemiecki Otton III, co stało się przyczyną dla zjazdu gnieźnieńskiego – jednego z największych wydarzeń politycznych dla Polski tamtych czasów.
Relikwie św. Wojciecha ukradł Brzetysław I w 1038/1039 r. po niszczącym najeździe Czech na Polskę, gdy państwo było w rozsypce w wyniku m.in. reakcji pogańskiej. Do dziś są one przechowywane w kościele św. Wita w stolicy Czech. Jednak nie były to jedyne relikwie św. Wojciecha. Część z nich przewieziono do Akwizgranu i Rzymu – najważniejszych miast ówczesnego chrześcijańskiego świata. Ramię świętego podarował Bolesław Chrobry Ottonowi III w czasie zjazdu gnieźnieńskiego. Relikwie męczennika przetrwały II wojnę światową m.in. dzięki żołnierzowi Wehrmachtu Urbanowi Thelenowi. Dziś znajdują się w kolegiacie w Tumie obok Łęczycy.
Św. Wojciech jest jednym z głównych patronów Polski. Uznaje się go także za patrona Prus, Czech i Węgier.
Czytaj także: Chrzest Mieszka I – początek polskiej państwowości