Spore kontrowersje wywołała decyzja burmistrza 40-tysięcznego niemieckiego miasta Monheim, który postanowił za darmo oddać muzułmańskim organizacjom grunty warte ok. 850 tysięcy euro.
Tygodnik „Der Spiegel” poinformował, że wśród „obdarowanych” organizacji znalazła się również Diyanet İşleri Türk İslam Birliği (DİTİB) w której, zdaniem niemieckiej pełnomocnik rządu ds. integracji, „ton nadają fundamentaliści”.
Burmistrz Monheim Daniel Zimmermann dziwi się całemu zamieszaniu. Podkreśla, że miastu udało się w zeszłym roku wypracować nadwyżkę budżetową rzędu 60 milionów euro, dzięki czemu Monheim może pozwolić sobie na rozdawanie gruntów. W zamian oczekuje od muzułmanów „poszanowania dla zasad państwa prawa oraz tolerancyjnej postawy”.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
To nie prezent. Muzułmańskie gminy nie mogą zrobić z tym, co tylko przyjdzie im do głowy. Chodzi o to, by wyciągnąć wyznawców Allaha z ciemnych podwórek, ukrytych gdzieś na tyłach kamienic sal modlitewnych – powiedział Zimmermann.
Niektórym Niemcom takie tłumaczenie nie wystarcza, ponieważ DİTİB jest finansowana przez turecki rząd. Politycy bawarskiej CSU zwracali się już w przeszłości z prośbami do Angeli Merkel o zaprzestanie finansowania budowy meczetów. Ich zdaniem takie postępowanie utrudnia muzułmańską integrację.
Obecnie rząd Turcji wypłaca pensje prawie 1000 konserwatywnym imamom w Niemczech. Większość z nich nie potrafi mówić po niemiecku.