41 lat temu Polska mogła świętować oddanie do użytku masztu radiowego w Konstantynowie. Maszt jak maszt – można by powiedzieć. Można by, gdyby nie to, że był on przez 17 lat najwyższą budowlą stworzoną kiedykolwiek przez człowieka.
Przywykliśmy cieszyć się z polskich tryumfów militarnych. Rzeczywiście było ich niemało. Ale obok nich mamy całą gamę innych sukcesów – społecznych, naukowych, technicznych, przemysłowych. Warto i o nich pamiętać. Zwłaszcza, gdy sam kalendarz przychodzi nam tu z pomocą.
Właśnie dokładnie 41 lat temu (30 lipca 1974 r.) Polska mogła świętować oddanie do użytku masztu radiowego w Konstantynowie (nazywanego niekiedy masztem w Gąbinie). Maszt jak maszt – można by powiedzieć. Można by, gdyby nie to, że był on przez 17 lat najwyższą budowlą stworzoną kiedykolwiek przez człowieka. Tak, to nie pomyłka. Stracił ten tytuł w 1991, choć dopiero w 2008 roku w Zjednoczonych Emiratach Arabskich zbudowano coś większego.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Polscy konstruktorzy (inż. Jan Polak i inż. Andrzej Szepczyński) i polska technika dały ten oszałamiający efekt – oprócz sztywności konstrukcji musiano zapewnić odpowiednie odciągi, które stabilizowały niebotyczną konstrukcję. Maszt liczył ponad 646 metrów. Sam wjazd na szczyt windą spalinową trwał 30 minut; wejście po drabinie – co najmniej 2 godziny.
Także nadajnik zamontowany w tej radiostacji był wyjątkowy. Tworzyły go dwa 1000 kilowatowe połączone jednostki marki Brown Boveri (wówczas najmocniejsze na świecie) wraz z osprzętem. Konstrukcja całej infrastruktury była w dużym stopniu zautomatyzowana, a praca urządzeń sterowana komputerowo.
Sygnał Polskiego Radia był słyszany na terenie prawie całej Europy, a nawet dalej – w Afryce Północnej i Ameryce. Marynarze licznych wówczas statków pływających pod polską banderą mogli słuchać polskich audycji i kontaktować się z krajem nawet z odległych zakątków globu.
Powodem upadku masztu, który nastąpił w sierpniu 1991 roku nie był błąd konstrukcyjny. Przyczyna była inna – podczas konserwacji jednego z odciągów niewłaściwie założono liny pomocnicze. Spowodowało to błyskawiczne runięcie konstrukcji. Kierownik ekipy remontowej został skazany na 2,5 roku więzienia za doprowadzenie do katastrofy. Wśród powodów upadku pojawił się także trop potrzeby zniszczenia ważnego środka przekazu informacji w Polsce w napiętym momencie historycznych przemian na szczytach rosyjskiej władzy.
Już po PRL-u straciliśmy jeden z dowodów polskich możliwości technicznych i technologicznych. Jest w tym jakby symbol roli jaką przyszło nam odgrywać po 89 roku…
Ale Polaków stać przecież na więcej – zwłaszcza gdy będziemy pamiętać o tym, czego już dokonaliśmy.
Czytaj także: Polacy przy pracy: Pierwsza operacja przy lampie naftowej