Robert Lewandowski udzielił wywiadu magazynowi „Der Spiegel”. W trakcie rozmowy nie szczędził gorzkich słów władzom swojego klubu, Bayernu Monachium.
Piłkarz bardzo negatywnie ocenił azjatyckie tournee, które przed sezonem zastąpiło zawodnikom Bayernu Monachium typowy obóz przygotowawczy. Zawodnik odniósł się do zarzutów, które kierowano pod jego adresem podczas występów w Azji. Mówiło się wówczas, że „Lewy” jest sfrustrowany i zdemotywowany. Możliwe, że ta krytyka była nawet uzasadniona. Muszę przyznać, że tego lata motywacja przychodziła mi naprawdę z wielkim trudem – powiedział snajper reprezentacji Polski.
Od lat gram właściwie co trzy dni, bez wielkich przerw. To ogromne obciążenie, przede wszystkim dla głowy. Dlatego dobrze przepracowany okres przygotowawczy jest dla mnie bardzo istotny. Tam kładę fundamenty pod moją dobrą grę w sezonie. Pracuję nad moim ciałem, by funkcjonowało w trakcie sezonu także wtedy, gdy głowa jest zmęczona – dodał.
Czytaj także: Lewandowski krytykowany nie tylko w Niemczech. Głos ws. kontrowersyjnego wywiadu zabrał Tomasz Hajto!
Lewandowski nie ukrywał, że w meczach rozgrywanych w Azji nie dawał z siebie wszystkiego. Jako profesjonalista musisz zdecydować – chcesz dać z siebie wszystko w takich meczach, czy wolisz skupić się na tych niewielu treningach, aby przygotować się właściwie do wiosny, kiedy będzie się rozstrzygać walka o tytuły. Siły i wytrzymałości w trakcie trwania sezonu praktycznie nie można wypracować. Jest na to za mało czasu między meczami – powiedział i dodał, że podczas tournee skupił się głównie na treningach oraz regeneracji.
Piłkarz przyznał, że wie, iż władze klubu chcą, by drużyna jeździła na podobne tournee, jednak on sam sceptycznie podchodzi do tego typu pomysłów. Nie tylko dlatego, że obciążenie w okresie przygotowawczym jest wtedy zbyt wielkie, ale też dlatego, że według mnie korzyści marketingowe z takich wyjazdów nie są wcale takie duże. Głównie ze względu na język – ocenił. Zdaniem Lewandowskiego język niemiecki nie jest tak popularnym językiem jak angielski, czy hiszpański, co w konsekwencji przekłada się na mniejsze zainteresowanie Bundesligą. Wielu kibiców na całym świecie choćby własnie z tego powodu w sposób naturalny skłania się do klubów z Anglii czy Hiszpanii. A potem telewizja kieruje się życzeniami fanów i inwestuje w ligi, w których mówi się językami globalnie zrozumiałymi – dodał.
Kapitan reprezentacji Polski skomentował również politykę transferową swojego klubu. Bayern musi mieć pomysły i być kreatywny, jeśli chce nadal przyciągać do Monachium graczy światowej klasy. Jeśli chce się pozostać na szczycie, potrzeba piłkarzy z jakością. Ich jakość jest niezbędna w odnoszeniu sukcesów. Bayern, pomijając ten wyjątek, nigdy nie zapłacił za piłkarza więcej niż 40 mln euro. Biorąc pod uwagę realia obecnego rynku można za to kupić jedynie średniej klasy zawodnika. Na pewno nie piłkarza z absolutnego topu – powiedział.
źródło: Facebook/Tomasz Urban, Polsat Sport
Fot. Wikimedia/Rufus46