W lipcu pisaliśmy, że ten komunistyczny i propagandowy pomnik ma zostać usunięty. Tymczasem stoi nadal, a rocznica wydarzeń, które „upamiętnia” jest przepustką do spotkań wszelkiej maści lewicy, komunistów i socjalistów, którym łezka kręci się w oku za dzielnymi chłopcami z Armii Ludowej bestialsko pomordowanymi przez parszywych polskich faszystów.
Zbiorowa schizofrenia
Zaraz pod komunistycznym pomnikiem ujrzałem prowizoryczny ołtarz, nad którym katolicki ksiądz odprawiał msze! Nie był to jednak zakamuflowany lewak w sutannie. Wręcz przeciwnie! Człowiek ten mówił o ojczyźnie, patriotyzmie i bratobójczej walce. Przez chwilę wydawało mi się, że może tak po prostu trzeba, że księdzu nie wypada… lecz on począł opowiadać o Romanie Dmowskim, który twierdził, że Polska to zbyt wielka sprawa, by przedkładać nad nią swój własny interes, że ojczyzna jest jedna… A po nim w podobnym tonie wypowiedział się prawosławny patriarcha. Po prostu cud! I wierzcie mi lub nie, że po tym kazaniu ludzie bili brawo i radośnie zaczęli rozwieszać czerwone flagi z sierpem i młotem! Mała wiejska społeczność katolików z zachwytem dekorowała obelisk symbolami totalitaryzmu, który zawzięcie zwalczał kościół i polską suwerenność! Po chwili do mównicy podszedł wójt, który również wygłosił płomienną przemowę, o tym jak ważna jest historia i że bez niej naród ginie… a oni, mieszkańcy Rząbca są Polakami z krwi i kości i nie dadzą miejsca pamięci zniszczyć! Wtem pojawili się chłopcy z antify. Byłem pewien, że zacznie się rozróba, lecz znów byłem w błędzie! Oni przyszli skandować pro-rosyjskie hasła! Zwolennicy wszelkiej maści lewactwa, genderu, pederastów i innych degeneratów krzyczeli, że kochają Rosję i Putina! Tegoż Putina, który zabronił promocji homoseksualizmu, walczy z feministkami i niemal aresztował Madonnę. Mimo to lewacka bojówka rozpływała się w peanach o naszym słowiańskim braterstwie z Rosją! Słowiańskim braterstwie!!! Ludzie, którzy nienawidzą naszej rodzimej kultury, tradycji i systemu wartości, krzyczeli że Słowianie muszą trzymać się razem! I jak? Ciekawie? A będzie jeszcze ciekawiej.
Nie mogło przecież zabraknąć lekcji historii. Tę wygłosił jakiś hochsztapler, choć podobno profesor, który opowiedział o narodowych bestiach ostrzących topory na głowy młodych dziewczyn z Armii Ludowej. Ponoć żołnierze NSZ mieli swe ulubione pieńki, na których zwykli ścinać czerwonych. Gdy referat dobiegł końca pod pomnikiem szkalującym NSZ wystawiono wartę honorową Wojska Polskiego. Nie, nie jakiejś tam rekonstrukcji! Przy tablicy stanęli żołnierze sił zbrojnych RP, z dumą prezentujący wypolerowane bagnety. Byli potrzebni, ponieważ za chwilę miał się zacząć apel poległych. Gdy myślałem, że nic więcej już mnie tego dnia nie zaskoczy, do mównicy podszedł człowiek w mundurze oficera LWP i począł wzywać duchy polskich bohaterów. Nie tylko tych spod Lenino. Wszystkich! Żołnierzy spod Monte Cassino, Narviku, Tobruku, Normandii, a nawet AK i WiNu! Wszyscy mieli stanąć do apelu! A co krzyczała wiejska gawiedź przepleciona lewakami i antifą? Oczywiście: „Cześć i chwała bohaterom”.
Nie rzucim ziemi skąd nasz [czerwony] ród…
I wreszcie kulminacja całego kuriozum. Pewna „pionierka” zaproponowała by zaśpiewać „Międzynarodówkę”, lecz jakiś kombatant stwierdził, że lepsza będzie „Rota”. I tak spośród czerwonych proporców rozległy się słowa „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród…”, a ja przecierałem oczy ze zdumienia wierząc, że za chwilę muszę się obudzić. Mimo to uroczystość dobiegła końca i wszyscy jakby nigdy nic rozeszli się do domu. Ja też wróciłem, choć do tej pory nie potrafię znaleźć odpowiedzi na pytanie – co to właściwie było?!
Autor: Piotr Korczarowski